Strona główna    Kontakt z Redakcją NFA    Logowanie  
Szukaj:

Menu główne
Aktualności:
Gorący temat
NFA w mediach
NFA w opiniach
Jak wspierać NFA
Informacje

Linki

Rekomenduj nas
Redakcja
Artykuły
Nowości
Europejska Karta     Naukowca
Patologie środowiska     akademickiego
Oszustwa naukowców
Mobbing w środowisku     akademickim
Etyka w nauce i edukacji
Debata nad Ustawą o     Szkolnictwie Wyższym
Perspektywy nauki i     szkolnictwa wyższego
Czarna Księga     Komunizmu w Nauce i     Edukacji

Wszystkie kategorie
Inne
Reforma Kudryckiej
Postulaty NFA
Reformy systemu nauki
WHISTLEBLOWING
NFA jako WATCHDOG
NFA jako Think tank
Granty European Research Council
Programy,projekty
Kij w mrowisko
Kariera naukowa
Finanse a nauka
Sprawy studentów
Jakość kształcenia
Społeczeństwo wiedzy
Tytułologia stosowana
Cytaty, humor
Listy
Varia
Czytelnia
Lustracja w nauce i edukacji
Bibliografia NFA - chronologicznie
Subskrypcja
Informacje o nowościach na twój e-mail!
Wpisz swój e-mail i naciśnij ENTER.

Najczęściej czytane
Stanowisko NIEZAL...
Tajne teczki UJ, ...
Mobbing uczelniany
Amerykańska konku...
O nauce instytucj...
Inna prawda o ucz...
Powracająca fala ...
Urodzaj na Akadem...
Darmowy program a...
Jasełka akademick...
Menu użytkownika
Nie masz jeszcze konta? Możesz sobie założyć!
Strefa NFA
Statystyki

użytkowników: 0
gości na stronie: 130


Polecamy

NFA na Facebook'u

Ranking Światowych Uczelni 2009







Artykuły > Varia > Kilka wrażeń z brytyjskich uczelni

Kilka wrażeń z brytyjskich uczelni

Pamiętam jak przybyłem na swoją brytyjską uczelnię po raz pierwszy. Mój ośrodek badawczy, chyba najlepszy w Europie w tej dziedzinie, okazał się być połączonymi domkami jednorodzinnymi otoczonymi zwykłym trawnikiem. Cała uczelnia stanowiła połączenie typowych wielkich budynków dydaktycznych z osiedlem dwupiętrowych domów i kamienic, które uczelnia stopniowo wykupowała od prywatnych właścicieli. Ludzka skala, brak zadęcia na typową dla polskich uczelni gigantomanię.

Jakoś nigdy w Polsce nie widziałem miasteczka uniwersyteckiego, które byłoby po prostu zamkniętą dla ruchu siatką ulic, zwykłym fragmentem oddalonego od centrum spokojnego osiedla z kamienicami i domami. Mój instytut to były trzeszczące i wymagające ciągłych napraw połączone ze sobą około 100-letnie zwykłe 2-piętrowe domy, w których poburzono przepierzenia, a dawny salon jest dziś pokojem socjalnym.

Studenci mieszkają głównie na kwaterach prywatnych. Niektóre dzielnice prawie w 100 % zaludnione są przez studentów. Akademiki to rzadkość, przeznaczana często dla zagranicznych studentów lub tych z pierwszego roku. Są drogie, droższe od kosztów mieszkania w wynajmowanym wspólnie mieszkaniu. Imprezy studenckie kwitną. Gazety studenckie rozpisują się o całonocnych nie zawsze legalnych street parties- spontanicznych ulicznych imprez z muzyką jungle, raggajungle i d’n’b, o tym jak uczestnicy tańczą jeszcze w promieniach wschodzącego słońca.

W odróżnieniu od Polski, liczba imprez jest ogromna, typowy Brytyjczyk tańczy cały weekend, trwający tu od czwatku do niedzieli. Palenie papierosów jest niezbyt popularne, natomiast ostatnia zmiana kategorii marihuany i depenalizacja jej palenia spowodowała iż popularnością prześcignęła ona papierosy.

Kodeksy uczelni jednakże zakazują zażywania narkotyków oraz regulują nawet ilość alkoholu wypijaną przez studenta tygodniowo. Nie widać jednakże by te zapisy były zbytnio przestrzegane- szczególnie miękkie narkotyki- marihuana lub amfetamina, są tu aż nadto popularne, a w czasie imprez są sprzedawane najzupełniej jawnie zwykle w okolicy toalet, mimo iż brytyjskie prawo dopuszcza tylko sprzedaż samych nasion marihuany, a za sprzedaż narkotyków miękkich wciąż przewidziane są nieegzekwowane kary. Policja pilnuje porządku na imprezach reggae, a studenci stoją obok policjanta z dżointami w ustach. Uczelnia reklamuje się na Jamajce ulotkami ze zdjęciami studentów w dredach, których nieco tu przybyło.

Uczelnia posiada mnóstwo rozmaitych klubów i kółek zainteresowań. Należę tylko do jednego dla obokrajowców, które regularnie co tydzień objada się ciastkami i opija soczkami za uczelnianą, czyli wspólną kasę (uczelnie w Wlk. Brytanii są płatne, a czesne bywa wysokie). Organizujemy rozliczne wycieczki po okolicy do miejsc na które miejscowi studenci reagują spazmatycznym śmiechem, ale dla nas cała ta okolica jest czymś nowym i wartym poznania. Sporty, jak na większości uczelni zachodnioeuropejskich, są nieobowiązkowe, co nie znaczy że nikt ich nie uprawia.

Na mojej uczelni prężny jest „Snowriders Club”, klub fanatycznych snowboardzistów, który potrafi na przykład w pół tysiąca osób wyjechać armadą autokarów w Alpy zalewając zupełnie jakąś miejscowość tłumem osób z jednego tylko miejsca. Ponadto na jego prężność wpływa fakt że pół godziny drogi z uczelni znajduje się całoroczny sztuczny stok ze snowparkiem dla snowboardzistów zbudowany wewnątrz gigantycznej hali. Ponadto największa część studentów uprawia skateboarding, a strój skejta jest tutaj niemalże obowiązkowym mundurkiem przynajmniej wśród mężczyzn, z którego wyłamują się jedynie cudzoziemcy często podlegający jakimś abstakcyjnym dla Brytyjczyków konwenansom.

Na moje zajęcia studenci przychodzili w dresach - piżamach, a jeden Japończyk przyszedł nawet kiedyś w dresie w małpki i peruce blond-włosej Bawarki. W skejtowych dresach studenci zdają egzaminy, oczywiście kodowane. Ciekawe, czy w Polsce by cokolwiek zdali. Tam studenci to pod względem ubioru przede wszystkim skejci. Jedzenie jest zapewniane przez uczelnianą stołówkę oraz sieć prywatnych fast-foodów wokół uczelni. Na ogół jest drogie, typowy posiłek kosztuje ok. 15 PLN. Jak chyba wszędzie w Europie Zachodniej, w stołówce jest opcja wegetariańska dla wegetarian i osób które w związku z przekonaniami religijnymi nie jedzą mięsa (znaczna część hindusów, buddystów, rasta). Opcja wegetariańska jest także normą podczas wszelkich uczelnianych posiłków dla uczestników seminariów, konferencji, szkoleń.

Dla Polaka brytyjskie uczelnie to inny świat. Tolerancyjny, szokujący szacunkiem dla mniejszości. Badania publikowane w uczelnianej prasie pokazywały iż kodowanie egzaminów dawało większe szanse i wyższe oceny czarnoskórym i osobom z mniejszosci seksualnych niż w przyadku egzaminów niekodowanych. Uczelnia jak szalona dbała o mniejszości, wypełniało się rozmaite ankiety etc. Zresztą reklamowała się ulotkami z kolorowymi studentami chcąc przyciągnąć jak najwięcej studentów z całego świata.

Między polskimi uczelniami a ich brytyjskimi odpowiednikami jest przepaść. Tam jest tolerancja i luzackość, chroniona całą maszyną procedur oraz ciężka praca w warunkach konkurencji, tutaj jest sztywność na pokaz, brak tolerancji, a praca chyba znacznie mniej intensywna, bo konkursów o akademickie stanowiska niemal nie ma.

Nazwisko autora znane Redakcji

nfa.pl

© 2007 NFA. Wszelkie prawa zastrzeżone.
0.024 | powered by jPORTAL 2