Warning: unlink(online_g/54.163.221.133) [function.unlink]: No such file or directory in /home/nfadddij/www/main.php on line 802
nfa - artykuły

  Strona główna    Kontakt z Redakcją NFA    Logowanie  
Szukaj:

Menu główne
Aktualności:
Gorący temat
NFA w mediach
NFA w opiniach
Jak wspierać NFA
Informacje

Linki

Rekomenduj nas
Redakcja
Artykuły
Nowości
Europejska Karta     Naukowca
Patologie środowiska     akademickiego
Oszustwa naukowców
Mobbing w środowisku     akademickim
Etyka w nauce i edukacji
Debata nad Ustawą o     Szkolnictwie Wyższym
Perspektywy nauki i     szkolnictwa wyższego
Czarna Księga     Komunizmu w Nauce i     Edukacji

Wszystkie kategorie
Inne
Reforma Kudryckiej
Postulaty NFA
Reformy systemu nauki
WHISTLEBLOWING
NFA jako WATCHDOG
NFA jako Think tank
Granty European Research Council
Programy,projekty
Kij w mrowisko
Kariera naukowa
Finanse a nauka
Sprawy studentów
Jakość kształcenia
Społeczeństwo wiedzy
Tytułologia stosowana
Cytaty, humor
Listy
Varia
Czytelnia
Lustracja w nauce i edukacji
Bibliografia NFA - chronologicznie
Subskrypcja
Informacje o nowościach na twój e-mail!
Wpisz swój e-mail i naciśnij ENTER.

Najczęściej czytane
Stanowisko NIEZAL...
Tajne teczki UJ, ...
Mobbing uczelniany
Amerykańska konku...
O nauce instytucj...
Inna prawda o ucz...
Powracająca fala ...
Urodzaj na Akadem...
Darmowy program a...
Jasełka akademick...
Menu użytkownika
Nie masz jeszcze konta? Możesz sobie założyć!
Strefa NFA
Statystyki

użytkowników: 0
gości na stronie: 116


Polecamy

NFA na Facebook'u

Ranking Światowych Uczelni 2009







Artykuły > Varia > Nostra Alma Mater

Marian Kuraś

Nostra Alma Mater 

czy Alma mać bądź Alma Macocha



Każdy z nas doskonale pamięta znaczenie kolokacji Alma Mater, jak z łaciny zwykło się określać uczelnię – matkę karmicielkę, w której pobierało się nauki zwykle na całe życie. Wy­po­sażywszy się w wiedzę a przede wszystkim stosunek do edukacji owocujący dziś wśród cywilizowanych nacji postawą nieustającego dokształcania się wracamy do najważniejszych nauk z czasów młodzieńczych. Dobrze działo się, gdy Alma Mater pozostawała senty­mental­nym symbolem czasów młodości. Później wśród braci studenckiej korzystano z mają­cego to samo znaczenie w naszym języku frazy a budzącego zgoła odmienne asocjacje – Alma mać bądź zupełnie jednoznaczne – Alma macocha. Chciałbym móc szczerze mówić z uczuciem i za­służoną wdzięcznością o mojej Alma Mater, ale nie dziwię się studentom i niektórym pracownikom wspominającym swój były ‘zakład pracy’ jako macochę. Moje doświadczenia są na tyle upoważnione, że od kilku lat nie jestem w stanie spokojnie myśleć o instytucji, której dystynkcja ogranicza się do nazwy uniwersytetu zaś codzienne praktyki nawiązują raczej do socjalistycznego ‘zakładu pracy’. Dlaczego? Lista ułomności pozostaje długa a na dodatek stale wydłuża się. Jej zawartość jest istnym fenomenem. Nie będę jej roz­wijał ani uzasadniał, gdyż przekroczyłoby to wytrzymałość najbardziej cierpliwych Czy­tel­ni­ków. Ponadto jest ona oparta na moich indywidualnych obser­wacjach i doświad­czeniach. Oto lista ułomności, z których liczne są casae belli a przynajmniej powinny stać się rozważanym powodem cofnięcia licencji:

  • hamowanie badań (sic!) przy jednoczesnym intensywnym ich markowaniu;

  • nieuczciwe / niezgodne ze standardami, jakie powinny cechować naukę recenzowanie prac explicite określanych jako naukowe (recenzowanie nazwiska autora / promotora a nie pracy naukowej);

  • dezawuowanie a priori rezultatów pracy badawczej autorstwa (‘niedoświad­czo­nych’) pracowników nie mających statusu ‘samodzielnego’;

  • zaniechanie budowy zespołów badawczych;

  • powodowanie erozji struktury społecznej zatrudnianych zespołów, ich atomizacja na skutek wadliwej organizacji i nieokreślonych celów;

  • intencjonalny brak komunikacji w zespołach katedr i zakładów bądź jej świadome ograniczanie;

  • formalistyczne acz niekonsekwentne organizowanie pracy;

  • niejasność i radykalny formalizm w ocenach jakoż i skrajna niekompetencja w ich ferowaniu;

  • brak jakiejkolwiek dyskusji nad tworzeniem programów studiów oraz ich powoływanie bez zdeter­mi­nowanego finalnego efektu i jasno sprecyzowanym celu (profilu absol­wenta);

  • skrajny formalizm i doglądanie szczegółów przy pozostawieniu problemów zasad­niczych ad calendam graecam;

  • zatrudnianie nowych pracowników w myśl zagadkowych reguł i bez dopuszczania do konfidencji zespołu;

  • nepotyzm i budowanie kamaryli i kameralnych ‘kooperatyw dydaktycznych’ w opar­ciu o zasady budzące najwyższe wątpliwości i z pomijaniem dobrych praktyk uczenia;

  • brak elementarnej jawności tak w kwestiach badawczych jak i organizowania zajęć dy­daktycznych;

  • traktowanie pracowników jak zakładników, którym wyznacza się ‘zadania do wyko­na­nia’ bez pokazania celu i sensu;

  • zupełny brak nawet pozorów pracy zespołowej i fingowanie planowania traktowanego jako nie­przy­datne w pracy naukowej (sic!);

  • całkowite i planowe lekceważenie pracowników jak natrętnych petentów a ich prób wyrażenia swej opinii jako czegoś, co nie miało miejsca;

  • a to wcale nie wszystkie aberracje w jednej z wielu uczelni w naszym kraju., gdzie (wstyd przyznać) łamane są podstawowe regulacje / zasady cywilizowanego społe­czeństwa.

Wymienione wyżej przyczyny powodują, że młodzi adepci pracy badawczej są skutecznie zniechęcani a wręcz przymuszani do wykonywania swej pracy niesolidnie. Ważne jest, by było to w zgodzie z for­ma­lis­tycznymi regułami, bo tylko takie ich zachowanie zapewnia spokojne przetrwanie a nawet promocję i nieokreślone powodzenie. Trudno jest zacho­wy­wać się lojalnie wobec takiej instytucji a dokładniej wobec niektórych osób ją reprezentujących. Sam w takich przypadkach najczęściej odpowiadałem, że takie mamy prawo, jakie sklecili według swej wiedzy wybrani przez nas reprezentanci. Prawdziwy kłopot sprawiały pytania studentów, dla których moje odpowiedzi zawsze miały żywotne znaczenie. Sam zresztą ich namawiałem do zapoznania się z programem studiów w przodujących na świecie uniwersytetach i przed­sta­wiania swych wątpliwości władzom uczelni. Do niedawna przechowywałem imponującą korespondencję, ale postanowiłem skończyć z tym. Nie chcia­łem zarazem odpowiadać na pytanie postawione w tytule. Jeszcze raz mam siłę zawierzyć otwartym i odważnym, wśród których p. prof. B. Kudrycka jest gwiazdą pierwszej jasności. Podjęcie się próby uporządkowania tej stajni Augiasza jest rudymentarnym zamierzeniem, które stawiam obok reformy gospodarczej lat 90-tych. Pani Profesor w mojej ocenie staje obok, dziś już w kraju mniej aktywnego, profesora L. Balcerowicza. Kolejne dzieło zmiany nie mniej znaczące od reformy finansów na początku lat dziewięćdziesiątych, to będzie rzeczywisty nowy początek naprawy Rzeczypospolitej. Nie możemy tworzyć no­we­go systemu edukacji w oparciu o zasoby odziedziczone i deformowane przez faktycznie nie­zmie­niony kaganiec oświaty z poprzedniej epoki. Tylko rzeczywista zmiana pozwoli nam wyrwać się z odzie­dziczonego archaicznego systemu obróbki przez spłaszczanie. Nie chciał­bym zostać źle zrozumiany – nie odważyłbym się dezawuować dorobku wielu dziedzin nauki, których nie znam i nie mam żadnych podstaw do recenzowania. Pozwo­liłem sobie wyrazić opinię o całym wciąż ułomnym b systemie nauki, który pozostaje zawadą w jej rozwoju

Sam przepracowałem prawie całe życie zawodowe w takiej uczelni starając się zawsze postę­pować zgodnie ze złożonym ślubowaniem (dążąc do prawdy, rzetelnie wykonując swe zobo­wią­zania, postępując uczciwie i bezstronnie).

Z pracy odszedłem szczęśliwie o własnych siłach i na własnych nogach ale jako kaleka po prze­­trwaniu pasma upokorzeń i dezawuowania a w końcu robienia ze mnie idioty przez ludzi, którzy dziedziny zupełnie nie znają, ale ‘zrobili karierę naukawą’. Teraz pozostaję ofiarą innego systemu odziedziczonego po PRLu systemu opieki społecznej. Sztandarowy zabytek tego systemu ZUS odmawia mi emerytury jako nienależnej (!?!) po 40 latach pracy z czego 34 w szkolnictwie wyższym. Jako rencista mogę spokojnie odpowiadać na pytania ‘życzliwych’ (po co ci to było? trzeba było siedzieć cicho i nie wychodzić przed szereg), bo nie mam sobie nic do wyrzucenia. Nie zrobiłem habilitacji, bo nikt z mistrzów nie był w stanie powiedzieć mi co owo słowo znaczy (sic!). Miałem zostać doktorem koszernym (w jednym słowniku znalazłem pośród innych odpowiedników właśnie ten, a tego znaczenia zupełnie nie przyswajam, choć ani koszerne ani niekoszerne mi nie szkodzi)? Bardzo szkodzi mi wszelako posługiwanie się niezrozumianymi pojęciami, co w naszym środowisku akademickim od lat stało się i nadal pozostaje w coraz większym stopniu nagminne.

W zakończeniu chciałbym zadeklarować, że chcę z przekonaniem mówić o mojej Uczel­ni z sza­cunkiem i miłoś­cią moja Alma Mater a zdecydowanie ostro występować prze­ciw ‘alma mać’ i ‘alma maco­cha.’ Teraz nie mogę, gdyż chcę pozostać uczciwy wobec siebie a rozumiem ludzi, którzy tak bluźnią.

nfa.pl

© 2007 NFA. Wszelkie prawa zastrzeżone.
0.051 | powered by jPORTAL 2