Strona główna    Kontakt z Redakcją NFA    Logowanie  
Szukaj:

Menu główne
Aktualności:
Gorący temat
NFA w mediach
NFA w opiniach
Jak wspierać NFA
Informacje

Linki

Rekomenduj nas
Redakcja
Artykuły
Nowości
Europejska Karta     Naukowca
Patologie środowiska     akademickiego
Oszustwa naukowców
Mobbing w środowisku     akademickim
Etyka w nauce i edukacji
Debata nad Ustawą o     Szkolnictwie Wyższym
Perspektywy nauki i     szkolnictwa wyższego
Czarna Księga     Komunizmu w Nauce i     Edukacji

Wszystkie kategorie
Inne
Reforma Kudryckiej
Postulaty NFA
Reformy systemu nauki
WHISTLEBLOWING
NFA jako WATCHDOG
NFA jako Think tank
Granty European Research Council
Programy,projekty
Kij w mrowisko
Kariera naukowa
Finanse a nauka
Sprawy studentów
Jakość kształcenia
Społeczeństwo wiedzy
Tytułologia stosowana
Cytaty, humor
Listy
Varia
Czytelnia
Lustracja w nauce i edukacji
Bibliografia NFA - chronologicznie
Subskrypcja
Informacje o nowościach na twój e-mail!
Wpisz swój e-mail i naciśnij ENTER.

Najczęściej czytane
Stanowisko NIEZAL...
Tajne teczki UJ, ...
Mobbing uczelniany
Amerykańska konku...
O nauce instytucj...
Inna prawda o ucz...
Powracająca fala ...
Urodzaj na Akadem...
Darmowy program a...
Jasełka akademick...
Menu użytkownika
Nie masz jeszcze konta? Możesz sobie założyć!
Strefa NFA
Statystyki

użytkowników: 0
gości na stronie: 119


Polecamy

NFA na Facebook'u

Ranking Światowych Uczelni 2009







Artykuły > Nowości > Uczelniana etyka w Stanach i w Polsce
 

Mirosław Naleziński

Uczelniana etyka w Stanach i w Polsce


    Dwóch amerykańskich wykładowców chciało się zabawić, zaś polska doktorantka skłamała publicznie i sfałszowała podpis na znanym portalu. Kto na tym gorzej wyszedł? 


    Media w połowie grudnia zajęły nas frywolną informacją - "Były szef małej uczelni artystycznej w Utah, Andrew Joshua Groft został zatrzymany przez policję. Tej samej nocy zatrzymano innego wykładowcę z tej samej uczelni Wesley'a* R. Curtis'a*. Obaj zostali zatrzymani niemal dosłownie ze spuszczonymi spodniami. Policja zatrzymała ich bowiem u prostytutek, co natychmiast sprawiło, że uczelnia, chwaląca ich wcześniej pod niebiosa usunęła wzmianki o nich z własnej strony internetowej". 


    Cóż zatem wydarzyło się za oceanem? Dwaj Amerykanie, wzór cnót wszelakich, zostali nakryci przez policję podczas swoich prywatnych spotkań z krawcowymi, kiedy to one brały miarę z dolnych części garderoby. Być może faktycznie dodatkowo skroiły im jakiś numerek, ale to chyba ich prywatna sprawa? Nie, jednak nie w Stanach. Koledż, który miał stronkę internetową poświęconą owym autorytetom, skasował z niej wzmianki o swych autorytetach, których wychwalano aż pod niebiosa. 


    U nas pewna trójmiejska doktorantka, której jednak nie można podawać nie tylko pełnych danych osobowych (jak w USA), ale nawet inicjałów, bowiem zaraz da sprawę do sądu (ma podobno tak charakterystyczne inicjały i dziedzinę twórczości, że jej mecenas udowodni w sądzie, że już tylko takie nikłe informacje mogą ją zbytnio postponować; aż dziwne, że jednak można podawać informacje typu "aresztowano pana S, syna ministra Sroki"). 


    Pani ta pozwoliła sobie na dwóch portalach rozpowszechniać kłamstwo, że ktoś założył dodatkowe dwa konta, pod innymi danymi, z których ją obraża. Także sfałszowała podpis w komentarzu. Niejako przy okazji poszydziła sobie z przysięgi studenckiej i to wszystko czyniła pośród wulgarnego zgiełku dowcipasów udzielających się na portalu (co zresztą łamało regulamin tegoż szacownego portalu, ale to na marginesie, bowiem nikt tego tam specjalnie nie przestrzega, zaś jako nauczycielka akademicka powinna walczyć z wulgaryzmami - tego wymaga od niej ten szczególny społeczny status). 


    I teraz zobaczmy różnicę pomiędzy władzami uczelni w USA (tam owi dwaj autoryteci** mieli kłopoty z kodeksem etyki i z rektorem uczelni) a władzami Uniwersytetu Gdańskiego, którego doktorantką jest trójmiejska pisarka, o nieposzlakowanej dotychczas opinii. 


    Możemy obstawiać jakie wnioski wyciągnie UG? Otóż władze tej znakomitej uczelni uznały, że problem dotyczy działań doktorantki poza uczelnią, zatem kodeks etyki obowiązujący na uczelni po prostu jej nie dotyczy. I to jest najprostsze a genialne posunięcie, a do tego stosunkowo dobrze uzasadnione. Dlaczego "stosunkowo"? Bowiem owi dwaj postponowani przez media (jawnie, po nazwiskach, a u nas mecenas wykazywał łatwość identyfikacji po inicjałach i dziedzinie twórczości!) całego świata także działali poza uczelnią, a jednak za oceanem nie miano dla nich tyle wyrozumiałości, co tu, nad Bałtykiem. Zapewne władze UG nie czytały omawianej notatki, a jeśli czytały, to pewnie wielce się zadumały nad brakiem wyrozumiałości po tamtej stronie wielkiej wody... 


    Natomiast otwartą sprawą pozostaje wprowadzenie w błąd wymiaru sprawiedliwości, bowiem doktorantka od początku 2009 do końca 2010 ciągle twierdzi tudzież zeznaje, że pewien dziennikarz założył na portalu dodatkowe konto, z którego ją obrażał. Przez niemal dwa lata polscy fachowcy od przestępczości internetowej nie potrafią uzgodnić i rozstrzygnąć - konfabuluje owa pisarka, czy ma rację. Jajeczko nie może być częściowo nieświeże, jednak na podstawie omamów doktorantki, niewinny obywatel, dotychczas niekarany, otrzymał wyrok skazujący. Czy istnieją w Unii Europejskiej procedury umożliwiające wniesienie apelacji, bowiem sąd nie powiadomił zainteresowanego o wydaniu wyroku i z winy sądu dopuszczalne terminy apelacji po prostu... upłynęły? 


    No i dlaczego sąd uznał zeznanie jednego obywatela za ważniejsze od oświadczenia innego obywatela? A gdzie równość wobec konstytucji? I dlaczego przyjęto wersję pani, która MYŚLI, że pan miał dwa konta, nie zaś wersję tego pana, który WIE, że miał jedno konto? Czy na użytek procesu prowadzonego przez gdańskiego sędziego zostało zawieszone domniemanie niewinności? Jeśli Państwo nie potrafi sobie poradzić z wykazaniem, czy ktoś pisał z innego konta, to niech jego organa (tu sąd) nie bierze się za poważną robotę, którą łatwo jest spartolić. Gdyby sędzia był fachowcem, to nie popełniłby paru szkolnych błędów. 


    Reasumując - mamy kodeksy prawa i kodeksy etyki, ale jak co przyjdzie do czego, to nie potrafimy z nich korzystać. Natomiast formalnie (gdyby ktoś pytał), to mamy najlepszy kodeks prawny i najlepsze kodeksy etyczne. Prawdopodobnie kodeks etyki powinien być średnią arytmetyczną kodeksu amerykańskiego i polskiego - amerykańskie uczelnie są zbyt surowe dla swoich przedstawicieli, zaś polskie są zbyt pobłażliwe.

Mirosław Naleziński, Gdynia 
www.mirnal.neostrada.pl 
                                                             


nfa.pl

© 2007 NFA. Wszelkie prawa zastrzeżone.
0.037 | powered by jPORTAL 2