www.nfa.pl/

:: Analiza polskiej nauki instytucjonalnej
Artykuł dodany przez: nfa (2006-01-04 08:56:47)

Maciej Panczykowski

Analiza polskiej nauki instytucjonalnej


WSTĘP

Artykuł ten zawiera krótki opis patologii, z jakimi moim zdaniem boryka się polska nauka instytucjonalna (PNI). Zdaję sobie sprawę, że obszerny temat w tytule zostanie tutaj zaledwie "dotknięty", a lista wymienionych tu wykrzywień nie pretenduje do nazwy "wyczerpującej". Wydaje mi się jednak, że moje abstrakcyjne i esencjonalne ujęcie w wielu przypadkach trafia w sedno.
Chciałbym tu asekuracyjnie zaznaczyć, że nie jestem żadnym "istą", więc nie wyznaję żadnego "izmu", żadnej ideologii. Jestem naukowcem, więc staram się badać rzeczywistość, zbierając fakty, dociekając ich przyczyn, a potem - wyciągając ogólniejsze wnioski. Dla skrótowości przedstawiam głównie wnioski. A są one następujące:

ORKA PO BETONIE

Oto typowy i niejedyny przykład - moje doświadczenia wyniesione z Uniwersytetu Warszawskiego – uczelni, na której spędziłem 8 najtrudniejszych lat mojego życia.
Cały ten czas upłynął mi na intensywnej pracy nad swoim rozwojem naukowym i przemyśliwaniu tego, co się nauczyłem i układaniu sobie tego w głowie. Była to uczciwa praca i uczciwe myślenie. Mimo to, z czasem robiło się wokół mojej osoby dziwnie gęsto. Coraz więcej wrogości, coraz wyższe wymagania. Z początku naiwnie myślałem, że to dlatego, że jednak daję z siebie za mało. Ale im bardziej się starałem, tym bardziej było gęsto. Musiała się zatem pojawić u mnie myśl, że nie o rozwój chodzi. Słońce świeci dla tych, co mają znajomości, są w układzie (gotowi na moralne kompromisy) lub pokornie wykonują małe, nierozwijające i niemotywujące zadania profesora. Bo istnieje poczucie zagrożenia intensywnym rozwojem, który w najlepszym przypadku trzeba ograniczyć, a w najgorszym – usunąć.
Dobre samopoczucie i święty spokój betonowego układu, który już wszystko ma i któremu nic się już nie chce, kosztuje polską naukę sporo.
Ale na UW nie spotkałem nikogo, kto byłby taką koleją rzeczy zdziwiony, zbulwersowany i do kogo można się zgłaszać o pomoc.
Szczerze mówiąc, przez te 8 lat robiłem "slalom" między osobistościami UW, a uczyłem się sam i "na boku", by móc poczuć prawdziwą naukę. Po tym czasie wylądowałem na bruku i wtedy zobaczyłem, że mam ręce puste.
Morał z tego taki, że jeśli zamierzamy orać, to musimy najpierw sprawdzić, co będziemy orać. Bo jeśli beton, to plonu nie będzie. Będzie tylko pot i wykończenie.

Patologia 1: PNI hamuje rozwój młodych naukowców, bo jej system jest taki, że jest to w interesie jej decydentów.

RENEGACI NA LICYTACJI

Na początek pozwolę sobie na krótki wstęp o wolności, gdyż pojęcie to jest często nadużywane i służy jako wygodny "wytrych", a tak naprawdę kwestia wolności rozumiana jest przez wielu powierzchownie, bo brakuje u opiniotwórczych "wyroczni" klarownych przemyśleń na jej temat. Wystarczy tylko, że jest ona wartością dla pewnych wpływowych sił, aby lizusowsko mieć ją na języku (mniejsza o definicję).
W każdym społeczeństwie wolność jednostki jest jakiś sposób ograniczona. Gdyby tak nie było, nie byłoby mowy o budowaniu jakiegokolwiek systemu wyższego rzędu (społeczeństwa z jednostek). System zawsze oddziałuje na swoją część i nadaje jej pewne cechy, a pewnych – nie.
Cały problem tkwi w tym, aby wolność jednostki ograniczona była w sposób mądry, tzn. aby wolno jej było robić rzeczy przyczyniające się do rozwoju społeczeństwa, a nie wolno było jej robić rzeczy działających destrukcyjnie.
Innymi słowy, chodzi o to, aby absurdalnie nie utrącać działań człowieka, który mógłby uczynić wiele dobrego, a z drugiej strony nie dopuszczać do egoistycznych korzyści kosztem interesu społecznego. Tak po prostu jest, że jednostka zawsze płaci za bycie w społeczeństwie i nie jest to pogląd czy ideologia. Gdy społeczeństwo jest zdrowe, to płacona cena nikomu nie szkodzi.

Weźmy przykład wolności słowa. Jest różnica pomiędzy ideą: "nie wolno ci pisać prawdy", a ideą "nie wolno ci pisać nieprawdy". Obie idee są ograniczeniami, z tym, że jedna jest społecznie niekorzystna (zła), a druga – korzystna (dobra), bo tylko znajomość faktycznego stanu rzeczy pozwala na skuteczne radzenie sobie z rzeczywistością (np. przetrwanie, postęp). Podobnie jest z wolnością gospodarczą. Intuicyjnie czujemy, że głupio jest "wiązać ręce" sklepikarzowi sprzedającemu owoce i warzywa, ale mądrze jest nie zezwalać nikomu na sprzedawanie rzeczy, które trują ludzi, nawet, jeśli są smaczne i można na nich zbić prywatną fortunę. Płacz niedoszłego biznesmena, że ogranicza się jego wolność nie powinien wtedy nikogo chwycić za serce.

Obecny w Polsce kapitalizm został przez wielu pojęty równie źle, co wygodnie.
Wolność nie oznacza wolności nieograniczonej, aspołecznej, a dbanie tylko o siebie może paradoksalnie odbywać się na zasadzie dawania komuś. Bo ten ktoś odda. A tym kimś może być np. społeczność.
Większość polskich mediów (niby ukierunkowanych na społeczeństwo) jest silnie uzależniona od obcego kapitału, co nie sprzyja niezależności głoszonych przezeń idei. Szczególnie w mediach komercyjnych króluje jeden, jedynie słuszny pogląd – neoliberalizm, bo on głosi niskie podatki – korzyść dla koncernów medialnych. Reszta się nie liczy. Dyżurni eksperci naukowi zapraszani do mediów, zdecydowanie wiedzą, co mówić, aby nie był to ich ostatni występ. Dotyczy to głównie ekspertów nauk społecznych (socjologia, politologia, ekonomia), bo w naukach ścisłych trudniej jest głosić, że 2 + 2 = 5, nawet, jeśli jest to akurat bardzo korzystne.
Więc roi się od półprawd, przemilczeń i manipulacji faktami, subiektywizm zasłaniany jest mówieniem: "współczesny pogląd" lub "jest taka szkoła".
Szkoda tylko, że często nie ma po prostu zgodności z faktami… Ale jest zgodność z interesem medium…A każdy naukowiec wie, że w nauce musi być zgodność głoszonej tezy z faktami i jeśli w mediach nie jest możliwe głoszenie takich tez, to przyzwoitość nakazuje się tam nie pokazywać.
Ale piewca-renegat, zachłyśnięty nową rzeczywistością, czerpie z niej garściami. Bo tak zrozumiał, że wolno mu dbać o siebie.
Podlizywanie się komuś dla własnej korzyści i przeciwko interesowi społecznemu jest dość obrzydliwe. Szczególnie, że widzowie są zazwyczaj laikami myślącymi, że skoro ekspert tak mówi, to tak widać jest. I to pogłębia ich frustrację i zagubienie. Ktoś dał d… więcej.

Patologia 2: PNI jest dyspozycyjna wobec polityki i pieniędzy, bo przedkłada materialny interes nad uczciwe badanie rzeczywistości.

BURZA MÓZGÓW (WYPRANYCH BĄDŹ WYGNANYCH)

Polska jest bardzo bogatym krajem…I bardzo altruistycznym. Bo tylko taki kraj potrafi łożyć na wieloletnią edukację swojej młodzieży, aby potem nie mieć żadnej wyraźnej koncepcji na zatrzymanie jej w kraju, dla oczywistej narodowej korzyści.
"Wyjeżdżaj na Zachód, tutaj jeszcze długo nic się nie zmieni" – to zdanie powtarzają przychylni profesorowie chyba równie często jak "zdrowaśki". Myślę, że trochę dałoby się ulżyć młodym naukowcom, gdyby lobby profesorsko-decydenckie naciskało w interesie przyszłości kraju precyzyjnie i gdzie trzeba. Ale, jak na razie, wychodzi im tylko lobbing w interesie własnym i doraźnym. Ośmielam się twierdzić, że to wypychanie młodych za granicę, to lekka forma pozbycia się konkurencji, taka zsyłka w wersji "soft".

Co robią młodzi na Zachodzie? Robią długo doktoraty, jeśli w ogóle uda im się je zrobić, służą olśniewającą wiedzą zachowując mało olśniewające pozycje w tamtejszych hierarchiach, pracują za atrakcyjnie niskie wynagrodzenie. Jest to wykwalifikowana i tania siła robocza. A więc mimo faktu, że Polska jest już w strukturach Zachodu, to on raczej nic nie zrobi, aby ten stan u nas zmienić. W jego interesie jest polski bajzel naukowy, bo to gwarantuje odpływ na Zachód atrakcyjnej siły roboczej. Jak zwykle, bezpieczniej jest liczyć na siebie…
Oczywiście, warto, aby polscy naukowcy byli otwarci, wyjeżdżali poznawać ciekawych ludzi, inne metody badań i szlifowali język angielski – współczesną łacinę. Ale muszą oni mieć gdzie wrócić. To jest strategiczny interes państwa, a brak autentycznych działań w jego zakresie ma za przyczynę jedynie bezmyślność.

Patologia 3: PNI robi mało, aby zatrzymać w Polsce naukowców, a tych, co zostają, nagradza za brak świeżości i oryginalności.

PODLEGŁA WTÓRNOŚĆ

Polskę cechuje obecnie bezkrytyczne i uniżone przyjmowanie wszystkiego, co płynie z Zachodu. Są to albo rzeczy wartościowe (np. nowoczesne technologie) albo zwykły chłam (np. bekająca żaba – gadżet komórkowy sprzedający się tak dobrze, że tracę wiarę w człowieka). Gdy byłem na UW, to wszystko, co istotne było nie nasze. Pomysły płynęły z Zachodu, ciekawe idee brano z zachodnich książek i czasopism, nowatorskie metody badań powstawały na zachodnich uniwersytetach i dopiero potem ktoś "przywoził" je do Polski.
Bo przecież my jesteśmy zbyt biedni, aby dokonać czegoś na światowym poziomie, a wszyscy, którzy nie zgadzają się z tym, to entuzjaści, którzy dawno stracili kontakt z rzeczywistością i nie znają życia.
Trzeba powiedzieć sobie jasno, że nie mamy szans skutecznie konkurować np. z USA pod względem liczby ogłaszanych prac i opracowań tematów wymagających kosztownego i wyrafinowanego sprzętu.
Ale mizeria materialna nie usprawiedliwia całkowicie mizerii ideowej. Mówienie sobie "jestem biedny, więc nic ważnego nie stworzę", to wygodne dorabianie ideologii do własnego niechciejstwa. Sam znam przykład profesora z UW, który stworzył bardzo ważną w hydrobiologii pracę na stawach tatrzańskich, używając prostego sprzętu wędkarskiego. I opublikowano ją w "Nature". Po prostu miał błyskotliwy pomysł, który realizowalny był nawet w polskich warunkach.
Potrzebna jest niesprzedana wola polityczna, by stworzyć system, który zajmie się zagospodarowaniem polskiej myśli technologicznej, rozwiązań analogicznych do tych zachodnich lub nowych. Byłaby to inwestycja opłacalna, gdyż kosztowałaby mniej niż kupowanie wszystkiego na Zachodzie. System taki automatycznie nagradzałby naukowców robiących rzeczy pożyteczne i zatrzymywałby ich w kraju.
Marzy mi się czas, w którym w polskiej nauce będzie sporo polskiej myśli, polskiej treści. A jej system może być amerykański…
Niestety, jak na razie, jest odwrotnie. Szkoda, bo myślę, że jeśli zrobimy coś innego niż w USA lub nawet lepszego, to Amerykanie nas nie zleją. Nie lękajmy się!

Patologia 4: PNI jest mało twórcza, oryginalna i patriotyczna, a często robi rzeczy wtórne i mało pożyteczne.

PLASTER NA OTWARTE ZŁAMANIE

Nauka rozwija się najlepiej, gdy interesy wszystkich grup ludzi ją współtworzących są godzone. Po prostu, dzięki takiej solidarności, najwyższa liczba ludzi może aktywnie działać i myśleć z korzyścią dla naukowego rozwoju. Gorzej, jeśli pewna egoistyczna podgrupa świata naukowego pragnie maksymalizować swoją korzyść kosztem reszty. Aby to osiągnąć, pojawiają się próby uzależniania, ograniczania rozwoju wykorzystywanych, a u tych ostatnich – napięcie i bunt.
W system anglosaski najwyraźniej wpisana jest największa dawka solidarności, bo to właśnie to rozwiązanie cechuje naukowe potęgi – USA i UK.
System gra, moim zdaniem, rolę priorytetową, bo istnieją państwa równie bogate jak Wielka Brytania, a mimo to znacznie ustępujące jej wpływem na światową naukę. Wystarczy spojrzeć np. na rynek książek przyrodniczych. Tutaj 95% klasycznych, znakomitych pozycji i związanych z nimi nowych pomysłów, teorii i idei pochodzi albo ze Stanów Zjednoczonych albo ze Zjednoczonego Królestwa. Rozwój tamtejszych naukowców jest burzliwy, prężny i niezahamowany.
Wśród polskich naukowców raczej istnieje zgoda, co do tego, gdzie należy wyjechać, jeśli chce się naukowo rozwijać. Świadomość sukcesu systemu anglosaskiego istnieje. Pojawia się, więc pytanie: skoro jest tak dobry, to dlaczego przynajmniej nie skopiować go u nas (nie mówiąc o jeszcze doskonalszych wersjach)?
Musi się także pojawić myśl, że tego systemu u nas nie ma dlatego, że komuś bardzo zależy na tym co jest. Jest to grupa wpływowa i bojąca się utracić maksymalne korzyści związane z obecnym, patologicznym dla większości, systemem polskiej nauki. To warstwa profesorsko-decydencka.
Nowo przyjęta ustawa o szkolnictwie wyższym jest upozorowaną próbą zreformowania ważnej części polskiej nauki. Przypomina ona niestety manewr, jaki robi producent, gdy nie potrafi lub nie chce zmienić produktu. Po prostu umieszcza go w nowym opakowaniu z napisem "NOWOŚĆ!". A powinno być raczej napisane: "NIHIL NOVI".

Patologia 5: PNI robi pozorne, powierzchowne ruchy, aby kryć i stabilizować nietykalne dno.

FINANSOWA MANTRA

Jeśli już "niezależne" media zainteresują się polską nauką, to można wtedy zobaczyć w nich rektora błyskającego sztuczną szczęką i gronostajami, który oznajmia rozanielonej dziennikarce, jaki wspaniałe osiągi ma jego uniwerek. Podaje parametry, które mało tak naprawdę pokazują, ale dużo robią marketingowego wrażenia. Brakuje właściwie tylko pieniędzy i gdy one będą to już wszystko rozkwitnie jak japońska wiśnia.
Jestem pewien, że nie rozkwitnie. W każdym razie nie jak wiśnia…
Tutaj potrzebna jest reforma systemowa zmieniająca kryteria finansowania i umożliwiająca kontrolę tego procesu. Przede wszystkim finansowane powinny być projekty pożyteczne dla kraju lub mające fundamentalną wartość naukową (badania podstawowe). W dobie Internetu publiczna kontrola finansowania jest prosta i powszechnie dostępna. Potrzeba tylko dobrej, niezależnej woli, by to zrobić.
Obecny system polskiej nauki jest jak system służby zdrowia. Finansowa studnia bez dna. Aby osiągane efekty były adekwatne do nakładów, potrzebna jest reforma, która wyselekcjonuje i nagrodzi tych, którzy się krajowi lub nauce opłacają. A więc kolejność leczenia musi być taka: najpierw reforma, potem zastrzyki gotówki.

Patologia 6: PNI chce dużo pieniędzy, ale nie chce się naprawdę zreformować (co zapobiegłoby ich zmarnotrawieniu).

ZAKOŃCZENIE

Oczywiście, wnioski, które powyżej przedstawiłem, mają charakter reguł. W wysoce złożonych układach nic nie jest "jak od żyletki", na 100 procent. Z moich obserwacji wynika jednak, że są to wyraźne prawidłowości, a kontrprzykłady mają charakter wyjątków. Jeśli więc jakiś polski naukowiec przeczytał ten artykuł i nie wie, o czym w nim mowa, to znaczy, że miał dużo szczęścia.

Maciej Panczykowski
Katowice, 2006.01.04





adres tego artykułu: www.nfa.pl//articles.php?id=160