www.nfa.pl/

:: Nauka: Jeden kraj dwa systemy
Artykuł dodany przez: nfa (2006-01-17 01:14:53)

Adrian Tkacz

Nauka: Jeden kraj dwa systemy


W świadomości społecznej nie istnieje dzisiaj problem organizacji nauki i szkolnictwa wyższego w Polsce. Niedostatki w służbie zdrowia czy wymiarze sprawiedliwości są widoczne dla ogółu. Na uczelniach wydaje się być wszystko w porządku. Najdobitniej świadczy o tym zaufanie, jakim cieszą się we współczesnej Polsce profesorowie. Sama wysoka ocena seniorów nauki nie jest niczym złym, ale przyczynia się do niedostrzegania wad obecnego rozwiązania.
Rzeczywistość nie jest tak różowa. Po 1989 roku system polskiej nauki i szkolnictwa wyższego uległ minimalnym zmianom, ograniczając się jedynie do przygotowania płatnej oferty edukacyjnej. Mentalnie układ ten jest obecnie skansenem myśli i postaw określanym, przez co bardziej krytycznych, jako ustrój prusko-feudalny. W wielu przypadkach zależności pracownicze odzwierciedlają raczej stosunki panujące na dworach monarszych, niż relacje jakie powinny obowiązywać między przełożonym a podwładnym w nowoczesnym państwie demokratycznym z gospodarką wolnorynkową.
Anachroniczna organizacja przyczynia się do ogromnego marnotrawstwa talentu młodych ludzi. W konsekwencji utrwala to strukturalne bezrobocie panujące w Polsce i skazuje wiele osób na frustrację z powodu braku możliwości samorealizacji. Ukazanie rozmiaru patologii panującej w tym środowisku wydaje się być pierwszym krokiem na drodze do uzdrowienia sytuacji.
System ten w dłuższej perspektywie nie jest w stanie tak funkcjonować, stąd pojawiające się ostatnio pomysły wprowadzenia odpłatności za studia. Nie tylko argumenty natury społecznej przekreślają ten pomysł. Dodatkowe, para-podatkowe finansowanie wyższej edukacji przyczyniłoby się do utrwalenia obecnych patologii.
Przyczyny nieprawidłowości należałoby w pierwszej kolejności upatrywać w nieruchliwości naszego środowiska naukowego. W USA podstawową cechą kariery jest mobilność, w Polsce dominuje model „od studenta do profesora” na jednej uczelni. Ludzie, którzy się znają kilkadziesiąt lat, nie są w stanie obiektywnie oceniać własne prace. Niejednokrotnie źle rozumiana solidarność zawodowa składnia do tolerowania ewidentnych nieprawidłowości.
Zmiana tego stanu rzeczy przy pomocy jednego pociągnięcia jest niestety niemożliwa. Wydaje się, że szansy na poprawę należy upatrywać w stopniowej modernizacji struktury i zwiększeniu wydatków państwa na badania i rozwój. Dodatkowe środki nie mogą jednak finansować obecnego układu, ale powinny służyć do stworzenia nowego, drugiego obiegu polskiej nauki.

Dobrym rozwiązaniem byłoby stworzenie podwójnego systemu finansowania nauki i edukacji. Według obecnych mechanizmów i w oparciu aktualną kadrę profesorską państwo zapewniałoby środki głównie na kształcenie młodzieży na poziomie wyższym. Drugi filar tego systemu odpowiadałby z kolei za prowadzenie badań naukowych. Docelowo włączony byłby on w paneuropejski system wspólnej przestrzeni naukowej. Finansowany głównie drogą grantów powinien być otwarty przede wszystkim na młodych i mobilnych naukowców. Trzy-cztery najsilniejsze ośrodki krajowe zorganizowane według najlepszych wzorów amerykańskich i brytyjskich wraz z prywatnymi instytutami naukowymi stanowiłyby trzon tego rozwiązania.
Dla powodzenia zmian w naszym kraju konieczna jest reforma systemu organizacji nauki i szkolnictwa wyższego także na poziomie Unii Europejskiej. Tylko poprzez stworzenie wspólnego pan-europejskiego systemu można zagwarantować sukces zaproponowanego wyżej przedsięwzięcia.
Zdjęcie biurokratycznych i prawnych barier przed młodymi naukowcami pozwoliłoby na uwolnienie ich energii. Dzisiejsze prawo zapewnia finansowanie w głównej mierze tym, którzy mają silną pozycję polityczną w swoim środowisku. Bez znaczącego zastrzyku pieniędzy dla młodych doktorantów i osób zaraz po doktoracie, dzięki któremu będą mogli się uczyć i pracować poza macierzystą uczelnią, nie przerwie się chorego łańcucha powiązań. Stworzenie możliwości prowadzenia badań poza macierzystą uczelnią, w czołowych ośrodkach w Polsce i UE jest warunkiem sine qua non powodzenia każdej reformy systemowej. Dobrym rozwiązaniem byłoby powołanie Funduszu Wspierania Mobilności Młodych Naukowców. Instytucja ta, poza wsparciem materialnym, oferowałaby granty na prowadzenie własnych badań naukowych, przy czym nie powinny być one kierowane do obecnych beneficjentów systemu, którzy mają inne możliwości zdobycia finansowania.
Podstawowe pytanie, jakie rodzi się w tym miejscu, to skąd wziąć pieniądze? Tutaj pojawia się kwestia politycznego zdefiniowania funkcji, jakie odgrywać powinno państwo. Analizując programy zwycięzców obecnych wyborów parlamentarnych sceptycznie można oceniać szansę na przeprowadzenie bardziej gruntownych zmian. Warto jednak podkreślić to, że dla polityka, który publicznie uznaje inwestycję w edukację i naukę za absolutny priorytet i misję państwa, nie ma takich pieniędzy, których nie powinien przeznaczyć na ten cel, nawet kosztem innych ważnych wydatków.
Nakaz jawności dorobku naukowego oraz jawnego rozliczania z publicznych grantów ma większą szansę na realizację w obecnych warunkach. Nie wymaga też dużych środków finansowych. Propozycja lustracji politycznej powinna być jednak zastąpiona postulatem lustracji merytorycznej. Upublicznienie dorobku naukowego każdego naukowca pretendującego do objęcia funkcji kierowniczej na uczelni bądź instytucie powinno być obligatoryjne.

Jawność ma wręcz fundamentalne znaczenie dla procesu naprawy finansów nauki. Gdzie można znaleźć rozliczenie grantów, czasami opiewających na milionowe kwoty? Nie jest zaś żadną tajemnicą, że te pieniądze nie zawsze idą bezpośrednio na prowadzenie badań. Konferencja naukowa w Peru, skórzane fotele i marmurowe podłogi w gabinetach profesorskich, różnego rodzaju płatne „konsultacje” nie byłyby problemem, gdyby widać było efekty. Niewiele nowych patentów, technologii czy brak publikacji w znaczących periodykach pokazuje, że te środki finansowe, które obecne są w systemie, nie są wykorzystywane efektywnie. Wystarczy przytoczyć fakt, że w naszym kraju za te same pieniądze przeznaczone na badania powstaje dziesięć razy mniej patentów niż w USA! Diagnozę o patologicznym sposobie finansowania potwierdza badanie klasyfikujące najlepsze polskie uczelnie dopiero czwartej setce w międzynarodowych rankingach. Na dodatek, to wszystko ma charakter sprzężenia zwrotnego – kiepski stan tej branży nie skłania polityków do inwestycji w nią.
Nie ma niestety możliwości ani nadziei na wymuszenie reformy systemu w oparciu o dzisiejszych jego beneficjentów. Rektorzy są wybierani przez władze uczelni, które ustawowo są zdominowane przez osoby zawdzięczające obecnym rozwiązaniom swoje nienaruszalne pozycje kierownicze. Praktycznie niemożliwe jest uzyskanie zgody na ustawowe wprowadzenie kadencyjności stanowisk kierowniczych na publicznych uczelniach i placówkach naukowych. Zresztą rodzi się pytanie, kto miałby rozstrzygać takie konkursy? Przecież Polska to mały kraj, gdzie w niektórych dziedzinach liczbę specjalistów można by zliczyć na palcach jednej ręki. Włączenie ekspertów z zagranicy w ocenę dorobku polskich naukowców wydaje się być konieczne.
Znaczącą rolę odegrać jednak mogą studenci i doktoranci. Nowoczesna nauka charakteryzuje się tym, że najwięcej mogą zrobić właśnie ludzie przed 35 rokiem życia. Dla wielu czytelników może być to zaskoczeniem, ale tak właśnie wyglądają zagraniczne instytuty badawcze – mnóstwo młodych zapaleńców, którzy poświęcają się idei, jaką jest prowadzenie badań naukowych. W Polsce się ich nie wspiera, ogranicza możliwości, a awans umożliwia w coraz większym stopniu tylko tym adeptom, którzy niosą ze sobą „odpowiedni materiał genetyczny”. Efekt jest widoczny – brak nowoczesnych i konkurencyjnych firm dających zatrudnienie. Coraz częściej jedyną alternatywą dla młodego człowieka pozostaje praca w supermarkecie, restauracji typu fast-food lub emigracja i łącząca się z tym degradacja społeczna.

lek. med. Adrian Tkacz
Przewodniczący SDPL w Katowicach



adres tego artykułu: www.nfa.pl//articles.php?id=174