www.nfa.pl/

:: Reforma Kudryckiej - głos w dyskusji.Stan Szpakowicz
Artykuł dodany przez: nfa (2008-04-12 11:31:50)


Stan Szpakowicz

 Reforma Kudryckiej - głos w dyskusji

Korzyści ze zniesienia habilitacji są dla mnie najzupełniej oczywiste. Uważam za dziwaczny pomysł, że tylko ludzie stosunkowo starsi (i zmęczeni procedurą habilitacyjną) potrafią skutecznie prowadzić prace doktorskie. Talent dydaktyczny na poziomie tak zaawansowanym można, owszem, rozwinąć z biegiem lat i przyrostem doświadczenia, ale trzeba go po prostu mieć od początku.

Poza tym sedno sprawy to w sumie jakość wyników badań doktoranta, a w tym młodzi naukowcy nierzadko radzą sobie lepiej. (Matematycy ponoć wręcz nie odkrywają niczego ciekawego po trzydziestce.) Systemowy brak zaufania do młodych promotorów powoduje skostnienie i bywa, że zniechęca ludzi do pracy naukowej.

Zastąpienie habilitacji certyfikacją to też słaby pomysł, bo znając "opór materii" można podejrzewać, że skończy się na zmianie etykietki i kosmetycznych różnicach w procesie. Załóżmy jednak, że nie da się tego uniknąć. Należałoby wtedy naturalnie wszystkim doktorom habilitowanym dać certyfikat od ręki. Już wydana "książka habilitacyjna" powinna im pomóc w uzyskaniu profesury, toteż w kolejce do tego zaszczytu przaśny doktor ma dłużej do odstania. (Swoją drogą, profesura uczelniana może być mocna i prestiżowa, jeżeli uczelnia ma prestiż, ale to temat na osobne opowiadanie, podobnie jak sprawa nakładów na naukę, w szczególności na pensje, które pozwalałyby nie uganiać się za kilkoma etatami.)

Doktorzy powinni otrzymać certyfikat bez przesadnych trudności, a już na pewno bez biurokracji. Jeżeli naprawdę trzeba warunku, niech to będzie wypromowanie kilku magistrantów i opublikowanie wspólnie z nimi czegoś ciekawego -- i w dobrym miejscu -- na podstawie ich prac.

Wzorem, który sprawdza się od lat, jest sposób północnoamerykański. Wystarczy popatrzeć na listę noblistów. System jest demokratyczny i produktywny. Przy okazji: określa się go niekiedy jak "anglosaski". Nie jest to dobra nazwa, bo organizacja nauki na uczelniach w krajach anglosaskich Wspólnoty Brytyjskiej (Wielka Brytania, Irlandia, Australia, Nowa Zelandia, Południowa Afryka) opiera się na niewielu profesorach i licznych wykładowcach z doktoratem.

Jest to system zasadniczo feudalny, a jego skuteczność zależy od umiejętności, kontaktów i siły przebicia profesora. Aby uzyskać taką posadę, trzeba przejść tor przeszkód trudniejszy niż habilitacja, ale pozostaje się prostym doktorem. Swoją drogą, stopień trudności uzyskania etatu "pełnego profesora" w Ameryce Północnej, zwłaszcza na uczelni nastawionej na badania naukowe, też jest porównywalny z habilitacją, minus obowiązek wydania ksiązki i kolokwium..

--

Stan Szpakowicz, PhD, Professor School of Information Technology and Engineering / Computer Science University of Ottawa, Ottawa, Ontario, Canada




adres tego artykułu: www.nfa.pl//articles.php?id=499