Mamy
niby wolną Polskę, cel pokoleń wielu,
Ale
rzygać chce się, rzygać chce się, tak jak w Peerelu.
Jan
Pietrzak
O
programie PiS dotyczącym systemu nauki … Robert Koscielny
Program
PiS w części dotyczącej szkolnictwa wyższego rozczarowuje.
Sprawia wrażenie, jakby pisany był z myślą, nie o naprawie
systemu, nie mówiąc już o jego wymianie, a gorliwym zapewnieniu
rozpanoszonych i wysysających potencjał intelektualny świętych
krów z gomułkowsko-gierkowskiego jeszcze nadania, że wszystko
będzie po staremu. Może gdzieś tam, to i owo się zmieni, ale tu
na pewno nic. Możecie przeżuwać, trawić i wydalać spokojnie.
Wasi mianowańcy – święte ciołki - również.
Omawiany
program wychodzi od krytyki „systemu Tuska”, którego
przedstawiciele w nauce uznali, że „wprowadzając model
amerykański wychowamy w niedługim czasie odpowiednią liczbę
noblistów”, czytamy w tekście.
Każdy,
kto choć trochę zna polskie realia, w jakich funkcjonuje
szkolnictwo wyższe (a redaktorzy analizowanego tekstu znają go
bardzo dobrze), wie iż nie system amerykański niszczy polską
naukę, bo nie ma go u nas ani śladu (skąd ten pomysł, Szanowni
Autorzy!), ale system radziecki. Panoszący się bez przeszkód od
1951 r. (żyją jeszcze ci, którzy go wprowadzali). I mechanizmy
awansu, mimo pozornych, potiomkinowskich, zmian cały czas te same –
pracowitość i zdolności nie zaszkodzą, ale tylko wówczas jeśli
nie wierzgasz przeciw ościeniowi, czyli bizantyjsko-feudalnym
zależnościom. W innym wypadku, niczym na sądzie ostatecznym nad
grzesznikiem – nawet dobre uczynki będą przemawiać przeciwko
tobie.
Sitwy
ukorzenione jeszcze w Peerelu, przewały naukowe, promowanie na
peerelowskiej zasadzie BMW. Zastępowanie na decydenckich stołkach
jednej miernoty, pokornej wobec silnych, a butnej względem słabych,
przez drugą. I ten poziom kultury osobistej i poczucia smaku, który
pozwalał niejednemu z akademików reagować rechotem z wiców
Palikota, na temat…, każdy wie, jaki. To nie pozwala polskiej
nauce zaczerpnąć głębszego oddechu, a młodych ludzi wygania za
granicę. I dobrze o tym wiecie. A skoro tak, to dlaczego piszecie
byleco?
Damy
więcej pieniędzy na naukę. Drugi kierunek studiów będzie
bezpłatny (rozumiem, że pracujący na nim wykładowcy nie będą
pobierać za to pensji), zlikwidujemy Krajowe Ramy Kwalifikacyjne
oraz system boloński. No cóż rewolucji to to nie zapowiada. Ot,
próba łatania, tu i ówdzie, rozsypującej się łajby.
I
właściwie można by na tym skończyć omawianie programu PiS,
dotyczącego nauki, dorzucając co najwyżej uwagę, że jak na owoc
wysiłku intelektualnego partii antysystemowej nie wygląda to
przesadnie antysystemowo, gdyby nie artykuł jaki ukazał się
niedawno w niezależna pl., pióra prof. Andrzeja Waśko, jednego z
ekspertów PiS. W tekście pt. Wymiana elit, Autor pisze: „W
III RP panował negatywny mechanizm awansu na stanowiska w nauce i
administracji. Warunkiem było uczestnictwo w stadnym myśleniu. Tak
zdobyte tytuły i stanowiska zaślepiały, a upojeni nimi ludzie w
ogóle nie brali pod uwagę, że w jakichkolwiek sprawach mogą się
mylić”.
Zastanawiam
się i nijak nie mogę zrozumieć, jak te, trafiające w sedno, słowa
mają się do programu, który nawet o jotę nie zmieni systemu
awansu, który nadal jest negatywny. I negatywny będzie. Zresztą
nawet gdyby ktoś chciał narazić się kolektywowi [wiem, wiem że
to naiwne, ale cóż: pomarzyć można] i pro publico bono, swoich
pożytków zapomniawszy, wprowadzał zdrowe zasady, to i tak nic
by to nie dało. Bo prolegomeną do wszelkich przyszłych emendacji
winno być oczyszczenie systemu z decydentów winnych zapaści
polskiego systemu akademickiego. I pociągnięcie ich do
odpowiedzialności. Należy pozbyć się ze środowiska łobuzów -
od autorów śmieciowych recenzji, utrącających aspiracje
podpadniętych oraz członków komisji weryfikacyjnych w stanie
wojennym, poczynając - a na ich jazgot, że faszyzm u bram, można
wysłać do kolegów-akademików z Zachodu tłumaczenia recenzji,
oraz wyroków na niepokornych w stanie wojennym, aby pokazać jak ci,
wobec Niemców, Anglików, Włochów, Amerykanów uśmiechnięci i
ugrzecznieni panowie, dbają u siebie o standardy europejskie,
którymi tak chętnie epatują tubylców w kraju.
I
na tym rola państwa winna się skończyć. Winnych grubych przewał
ukarać, krzywdy naprawić. Później do głosu musi dojść
społeczność akademicka oczyszczona z pasożytów, którzy za
pieniądze zabrane ludziom z podatków, urządzili sobie z
uniwersytetów wygodne tereny łowne i lęgowe do końca życia.
Inaczej się nie da bo „Jeśli pozwolisz, by robactwo się
rozmnożyło, rodzą się prawa robactwa”, jak pisał Antoine de
Saint-Exupéry. A te z kolei zdominują każdy, nawet najlepiej
pomyślany, system.
Są
racjonalne podstawy do tego, by decydentom, którzy łamali ludziom
kariery z przyczyn politycznych czy też osobistych fobii, tytuły
skasować, a oni sami niech szukają roboty. Tylko smród by po nich
pozostał. I dopiero wtedy, należałoby wietrzyć elity. O
czym też wspomniał prof. Waśko w swym artykule Wymiana elit.
|