Uczelnia w epoce elektronicznej obróbki informacji
Praca wykładowcy lub 'ćwiczeniowca' na uczelniach Europy Zachodniej może być trudna. Sale wykładowe są coraz bardziej naszpikowane trudną do przejrzenia elektroniką, wymaga się od nas znajomości podstaw obsługi skomplikowanych urządzeń. Doświadczenia moje i wielu moich znajomych pokazują jak od zaplecza zorganizowane jest życie brytyjskich uczelni.
Mój instytut ma jedną średniej wielkości salę wykładową, w której mieści się około 30 studentów. Jest głównie jednostką badawcza, więc nie prowadzi zbyt rozbudowanej działalności dydaktycznej, a większe wykłady odbywają się w specjalnych amfiteatrach.
Na uniwersytecie można zabłądzić co zdarzyło mi się wiele razy mimo posiadania sterty map i schematów układu poszczególnych budynków oraz dziesiątek plansz pokazujących rozmieszczenie budynków na terenie uczelni. Co więcej, uniwersytet ten ma jeszcze inne kampusy rozlokowane w innych dzielnicach sporej aglomeracji.
Rozdzielono organizacyjnie działalność dydaktyczną od nadzoru nad infrastrukturą sal wykładowych, co oznacza że działa instytucja zajmująca się administrowaniem powierzchnią wykładową i to ona przydziela sale wykładowe na poszczególne kursy w zależności od ich liczby słuchaczy. Powoduje to oczywiście ogromne oszczędności, a wskaźnik wykorzystania powierzchni wykładowej jest monitorowany by uzyskać jak najlepsze wypełnienie i uniknąć niepotrzebnej rozbudowy.
Niemniej drobną negatywną konsekwencją tego jest, że wykładowca lub 'ćwiczeniowiec' znajduje się nagle w zupełnie obcej mu sali wykładowej na drugim końcu uczelni. Mi na przykład udało się wprawdzie znaleźć moją salę wykładową, ale musiałem zapiec się ze wstydu przed moimi studentami i poprosić wykładowcę z sali obok by ten zwinął ekran do rzutnika który zasłaniał tablicę.