Strona główna    Kontakt z Redakcją NFA    Logowanie  
Szukaj:

Menu główne
Aktualności:
Gorący temat
NFA w mediach
NFA w opiniach
Jak wspierać NFA
Informacje

Linki

Rekomenduj nas
Redakcja
Artykuły
Nowości
Europejska Karta     Naukowca
Patologie środowiska     akademickiego
Oszustwa naukowców
Mobbing w środowisku     akademickim
Etyka w nauce i edukacji
Debata nad Ustawą o     Szkolnictwie Wyższym
Perspektywy nauki i     szkolnictwa wyższego
Czarna Księga     Komunizmu w Nauce i     Edukacji

Wszystkie kategorie
Inne
Reforma Kudryckiej
Postulaty NFA
Reformy systemu nauki
WHISTLEBLOWING
NFA jako WATCHDOG
NFA jako Think tank
Granty European Research Council
Programy,projekty
Kij w mrowisko
Kariera naukowa
Finanse a nauka
Sprawy studentów
Jakość kształcenia
Społeczeństwo wiedzy
Tytułologia stosowana
Cytaty, humor
Listy
Varia
Czytelnia
Lustracja w nauce i edukacji
Bibliografia NFA - chronologicznie
Subskrypcja
Informacje o nowościach na twój e-mail!
Wpisz swój e-mail i naciśnij ENTER.

Najczęściej czytane
Stanowisko NIEZAL...
Tajne teczki UJ, ...
Mobbing uczelniany
Amerykańska konku...
O nauce instytucj...
Inna prawda o ucz...
Powracająca fala ...
Urodzaj na Akadem...
Darmowy program a...
Jasełka akademick...
Menu użytkownika
Nie masz jeszcze konta? Możesz sobie założyć!
Strefa NFA
Statystyki

użytkowników: 0
gości na stronie: 119


Polecamy

NFA na Facebook'u

Ranking Światowych Uczelni 2009







Artykuły > Reforma Kudryckiej > Reforma Kudryckiej - głos w dyskusji.Piotr Trzonkowski

Reforma Kudryckiej - głos w dyskusji

Piotr Trzonkowski

Dyskusja o nauce i jej poprawie to bardzo dobry pomysł. Z perspektywy naukowca, który był zatrudniony i w Polsce, i na Zachodzie (dwa lata na Uniwersytecie w Oksfordzie i kilka krótszych staży w Niemczech) uważam, że z naszą nauką mogłoby być znacznie lepiej, gdyby nieco inaczej wydawano pieniądze, nawet tak małe jak te obecnie przeznaczane na naukę, tzn. gdyby większy procent budżetu na naukę rozdzielany był w ramach otwartych konkursów grantowych (polecam artykuł Prof. Żylicza sprzed kilku lat w „Polityce” na ten temat – mimo upływu lat bardzo aktualny tekst) [red. Samoochrona Polityka NUMER 45/2001 (2323 obecnie dostępny pod adresem . http://www.fnp.org.pl/prasa/polityka45-2001.html ].

Oczywiście, im więcej pieniędzy tym lepiej dla nauki i miło byłoby gdyby kiedyś Polska przestala być w ogonie państw EU w klasyfikacji "procent PKB na naukę".

Niedawno ktoś mnie zapytał, jakie są różnice miedzy robieniem nauki w Polsce i na świecie, i czy nauka ma granice. W naszych warunkach niestety te granice istnieją. Dla wielu z nas taka granicą, przysłowiowym szklanym sufitem, jest możliwość stworzenia zespołu, ponieważ raz zajęte stanowisko szefa zespołu staje się dożywotnie, niezależnie od osiągnięć. Oczywiście zwykle wiąże się to także z habilitacją, bo to ona „namaszcza”, ale dożywotnie stanowiska dotyczą także innych tytułów.

Stąd, drugorzędne jest istnienie habilitacji. Powiem więcej, w naszym systemie niestety habilitacja jest potrzebna z jednego prostego powodu - sposób oceny habilitacji jest jedną z nielicznych obiektywnych ocen dorobku naukowca w polskiej nauce. Doktorat w polskich realiach niestety często nie świadczy o kwalifikacjach.

Można habilitację zostawić, można ją znieść – znacznie ważniejsze są jasne kryteria oceny szefów zespołów badawczych. Właśnie szefów, bo to oni nadają rytm pracy zespołu. Co z tego, że będziemy weryfikować pracowników (swoją drogą takie kryteria przecież są), jeśli szef jest dożywotni?

Potrzeba habilitacji zniknie sama, jeśli:

1) wprowadzi się rzeczywistą weryfikacje osiągnięć naukowców, głównie na stanowiskach kierowniczych,

2) dostęp do tych stanowisk będą mieli ludzie co najmniej od stopnia doktora (a czasem i niżej)

3)ilość pieniędzy na naukę, o które można się ubiegać w otwartych konkursach będzie większa.

Jeśli te warunki zostaną spełnione, to uczelnie, tak jak na Zachodzie, same zaczną szukać energicznych ludzi, niezależnie od posiadanego przez nich stopnia naukowego, którzy będą chcieli konkurować o pieniądze na badania, pieniądze dla uczelni. Sama likwidacja stopnia tak naprawdę niczego nie zmieni.

W tej chwili weryfikacja kierowników zespołów to często fikcja i istnieje tu zbyt duża dowolność. Wszelkiego rodzaju rankingi działalności naukowej służą bardziej sprawozdawczości i napędzaniu biurokracji oraz celom prestiżowym, aniżeli rzeczywistej weryfikacji kompetencji poszczególnych osób.

Na Zachodzie jest normalne, że jeśli jest się dobrym to zajmuje się określone stanowisko; jeśli nie, to zupełnie naturalnie sie z niego odchodzi nawet będąc profesorem zwyczajnym. Na Zachodzie nie potrzeba wielkich tytułów, aby prowadzić duże zespoły tylko z tytułem D.Phil. albo nawet bez. O pozycji decyduje nie brak lub obecność habilitacji, tylko dostęp do pieniędzy na naukę i umiejętność ich zdobywania, a potem robienie dobrej nauki (vide Niemcy, gdzie habilitacja funkcjonuje, ale szefem można być bez niej; decydują pomysły i ich realizacja, a nie habilitacja).

Kolejny problem to brak w polskim systemie funkcji 'post-doca' Ciągle istnieje kilka inicjatyw, aby promować ten sposób zatrudniania, ale to godne naśladowania wyjątki aniżeli reguła.

U nas ludzie, którzy kończą doktorat nie mogą znaleźć pracy na uniwersytecie czy w placówce PAN.

Na Zachodzie to najbardziej poszukiwana "kasta" - ludzie, którzy już coś umieją, są młodzi, zwykle bardzo efektywni i pełni zapału do pracy, z głowami pełnymi dobrych pomysłów. Przy okazji (niestety) nie trzeba im płacić tak dużo jak starszym pracownikom. Podpisanie kontraktu na 2-3 lata dodatkowo obliguje ich do efektywnej pracy, bo jeśli się nie sprawdzą to kolejnej umowy nikt z nimi nie podpisze.

Niestety, w naszych realiach na postdoca wyjeżdża sie z Polski i zwykle się już nie wraca. W tym miejscu polecam aktualności na stronie Ministerstwa Nauki z uzasadnieniem, dlaczego ministerstwo wycofało się z programu „Polski Post-doc”, co jest akurat złym znakiem nadchodzącej reformy. Możliwość specjalnego finansowania na zatrudnienie takich ludzi po otrzymaniu grantu (który zwykle jest zbyt mały, aby wystarczyło na badania i zatrudnienie) byłaby bezcenna - w każdej dziedzinie nauki.

I wreszcie związany z tym problem etatów naukowych na uniwersytetach Właśnie naukowych, a nie naukowo-dydaktycznych, ponieważ mówiąc o dobrej nauce trzeba ją zacząć oddzielać od pracy ze studentem.

W naszych realiach pracownikowi naukowo-dydaktycznemu można dać od 120 do 240 godzin + 30% w ramach pensum, co oznacza, że na prace naukową zostaje mało czasu. Realia są takie, że większość pracuje raczej 240 godzin, aniżeli 120.

Etaty naukowe w ustawie o szkolnictwie wyższym zostały pomyślane jako alternatywa dydaktyki, jako możliwość pracy na uniwersytecie, ale jedynie w laboratorium, bez obciążenia dydaktycznego. Niestety istnieją głównie na papierze, ponieważ finansowanie uczelni w głównej mierze zależy od tego, ilu uczy ona studentów, a nie jakie wykonuje badania. Innymi słowy, minister płaci za uczenie studentów, a naukę możemy sobie robić "po godzinach".

Wszak ministerstwo jest ‘Nauki i Szkolnictwa Wyższego”, a w realu to niestety „Ministerstwo Szkolnictwa Wyższego” i od czasu do czasu nauki.

Płacą za to nie tylko asystenci, którzy w głównej mierze uczą studentów, a nie pracują naukowo, ale także sami studenci, którzy zamiast prawdziwej nauki uczą sie jedynie teorii i nie maja możliwości wykorzystania swojej wiedzy w praktycznym działaniu podczas doświadczeń. Nie łudźmy się także, ze przy takim 'hobbystycznym' podejściu będzie z nami chciał współpracować przemysł.

W moim angielskim labie wręcz wymogiem przy projekcie z firmą farmaceutyczną było, aby zajmować się wyłącznie tym projektem, pomimo, że to nie firma, ale uniwersytet płacił pensje.

Jest też problem niezależny od nas - bariera nieufności ludzi z Zachodu. Oni zwyczajnie nie znają naszej nauki, często wręcz mają duży problem z nazwaniem kraju "na wschód od Niemiec". Dlatego bardzo często a priori zakładają, że to, co się tutaj robi to 'śmieci'. Dobry przykład to ostatnie granty ERC EU dla młodych naukowców - Polska nie dostała nawet jednego - nie wierzę, że jest aż tak źle.

Tak się składa, że jestem recenzentem w kilku zachodnich pismach i zdarza mi się pokłócić o taką nieufną postawę z moimi zachodnimi kolegami. Zresztą, pewnie każdy z nas mógłby wyjąć z szuflady recenzje pracy z polską afiliacją wysyłanej do zachodniego pisma, które niekoniecznie dobrze świadczą o recenzencie, który je pisał. To jest naprawdę duży problem, który trzeba jakoś rozwiązać.

W sytuacji, gdy część pieniędzy na naukę pochodzi z EU, a recenzentami są ludzie z Zachodu, to stawia nas na przegranych pozycjach. Rozwiązaniem mogłyby być parytety rozdziału pieniędzy z EU dla poszczególnych krajów – przynajmniej dopóki jest takie nastawienie do nas w EU - ale to przeczy idei konkursu.

Na straży naszych interesów powinni stać politycy - ale przeciętny polityk nie zna sytuacji w nauce, a naukowcy w polityce zwykle niewiele znaczą. Co mogła zrobić Prof. Kudrycka gdy była europosłem? Co może zrobić jako minister nauki – Ministerstwo Nauki nie należy do priorytetowych. I nie jest to krytyka Pani Profesor – w każdym poprzednim rządzie było tak samo. To są realne problemy, które przeszkadzają w efektywnej pracy.

Nie jesteśmy ani głupsi, ani mniej zdolni od naukowców z innych krajów. Jesteśmy dokładnie tacy sami jak naukowcy na Zachodzie, ale czasem trzeba nam pomóc. A nauka naprawdę może się opłacać - dobry przykład tylko z mojej działki to Bioton (polska insulina), Polpharma czy Adamed- duże i dobre firmy, które wyrosły w Polsce.

Pozdrawiam wszystkich

Piotr

Dr hab. med. Piotr Trzonkowski Katedra Histologii i Immunologii Zakład Transplantologii Doświadczalnej Akademia Medyczna w Gdańsku

nfa.pl

© 2007 NFA. Wszelkie prawa zastrzeżone.
0.038 | powered by jPORTAL 2