Roman Graczyk
Czy papiery kłamią?
(fragment książki: Roman Graczyk TROPEM SB. JAK CZYTAĆ TECZKI Posłowie: Andrzej Friszke
Wyd. ZNAK, 2007 zakup w internecie)
Przyszła w końcu pora, by wspomnieć o nowej formie lustracji. Jest niby oczywiste, że za poglądy zawarte w każdej książce odpowiada jej autor. Mimo to chciałbym w tym miejscu podkreślić, że ta zasada stosuje się szczególnie do materii tak skomplikowanej jak lustracja. Tu podziały przebiegają wewnątrz środowisk ideowych, wewnątrz partii politycznych (chociaż zazwyczaj tak gorące tematy polaryzują scenę polityczną), ba - biegną nawet w poprzek kręgów przyjaciół. Z tego powodu zapewne nie istnieje coś takiego jak wspólny pogląd środowiska Znak na tę kwestię. A w każdym razie piszący te słowa nie pretenduje do reprezentowania tego poglądu - nawet gdyby takowy istniał.
Jest oczywiste, że decydując się na ten krok, ustawodawca założył, iż archiwa IPN-u są poważnym źródłem historycznym, a archiwiści tam zatrudnieni potrafią się w tych dokumentach rozeznać. Po dwóch miesiącach studiowania dokumentów w czytelni krakowskiego IPN-u w Wieliczce potwierdzam ten pogląd.
Pogląd przeciwny (że dokumenty zgromadzone w archiwach IPN-u są kłamliwe i/Iub nie do rozszyfrowania) nie znajduje naj mniejszego uzasadnienia w wynikach mojej kwerendy. To prawda, że większość donosów istnieje w formie "notatek spisanych ze słów". Teoria "zemsty SB zza grobu" zakłada więc, że oficerowie, którzy te notatki spisywali, łgali, ile się tylko dało. To jest kompletny nonsens.
Józef Schiller, oficer prowadzący m.in. czterech bohaterów tej książki, jednym wystawi! takie, a innym zgoła odmienne świadectwo moralności. Dlaczego pisał z uporem o wierzganiu Ochęduszki i Pappa, a tak mało o oporach Wilgi i prawie nic o oporach Dębskiego? Może lubi! Ochęduszkę i Pappa, nienawidzi! zaś Wilgi i Dębskiego, mimo że z Ochęduszką i z Pappem miał tęgie kłopoty, z Wilgą mniejsze, a z Dębskim prawie żadnych? Może przewidział, że PRL runie i za czterdzieści sześć lat ktoś na podstawie jego notatek łagodniej oceni dwóch pierwszych, a surowiej dwóch ostatnich?
Hipoteza systematycznego fałszowania zapisków jest karkołomna. Nie widzę żadnych podstaw do jej obrony. Opiera się ona na jednej ogólnej przesłance moralnego zepsucia komunizmu: ponieważ komunizm był moralnym złem, zapiski są fałszywe. Ale to tak, jakby powiedzieć, że ponieważ konstruktorzy dróg w Niemczech hitlerowskich należeli do NSDAP, na pewno budowali kiepskie drogi. Otóż, jak powszechnie wiadomo, budowali drogi świetne. Ich fachem było budowanie dróg, a nazistowskie przekonania (czy raczej zewnętrzne postawy) nie miały tu nic do rzeczy. Józef Schiller był specem od wyciągania od ludzi prawdziwych informacji i za to mu płacono.
strony: [1] [2]
|