Maciej Panczykowski
Polityka, pokora i pozory
Teatr establishmentu
Prawdziwy, niezdegenerowany polityk powinien w swoich poczynaniach brać pod uwagę interes całego narodu. Jest to tzw. polityk propaństwowy. Wszystkim tym politykom, którym się wydaje, że nie powinien, konkurencja o poparcie jak największej liczby ludzi (w nieosiągalnej granicy: wszystkich) powinna szybko otrzeźwić umysł.
Wprowadziłem powyżej pewien schemat, który jest chyba zbyt wyabstrahowany, bo nie za bardzo zgadza się on z naszą polską rzeczywistością publiczną. Polityka autentycznie zatroskanego o los kraju można szukać ze świecą. Politykom polskim realiów przyświeca raczej zasada: "moja korzyść nie wraz z całością, lecz kosztem całości". Mamy więc tutaj do czynienia ze zjawiskiem zwanym egoizmem środowiskowym. Politycy i wąskie grupy ich przyjaciół i lobbystów żyją swoim słodkim życiem, w oderwaniu od społeczeństwa i na jego koszt. I tylko od czasu do czasu wygłaszają publicznie odczyt pełen okrągłych zdań, mający zrobić wrażenie czystych intencji i czynów (mamić) i tym samym odgonić podejrzenia o to, że ich nie ma oraz uspokoić niezadowolonych.
Nierzadkie są przypadki uchwalania prawa, które ma przynosić korzyść (maksymalną) tylko decydenckiej mniejszości i jej przyjaciołom zgodnie z zasadą: "ja decyduję i ja korzystam, a zwykły obywatel nie ma nic do gadania i traci". I takiemu szaremu człowiekowi pozostaje tylko spluwać w poczuciu bezsilności (oddziaływanie tylko w jednym kierunku), bo coraz gorzej mu się żyje.
Jednak co kilka lat następuje ocena przez społeczeństwo działalności i tu jest problem. Jak sobie radzą? Obiecują poprawę i czym prędzej biegną do specjalisty od socjotechnik po poradę jak zrobić wrażenie, nie robiąc dalej nic.
Poza tym istnieją również próby czysto pozamerytorycznego podlizywania się wyborcom, zgodnie z zasadą: "jeśli nie potrafię atakować myśli, atakuję myśliciela". Tutaj rodzą się różne chwyty i wzajemne próby opluwania się z użyciem wiary, odwołań do historii i prób kompromitacji. Konkurencja rozkwita, tylko, że… nam – prostym, nadal nędza…
Każdy zwykły człowiek w swoim życiu spotyka się z konkretnymi realiami i szybko jest w stanie ocenić jak się mu żyje. Aby je ulepszać, potrzebna jest wśród decydentów umiejętność dostrzegania istotnych problemów całego narodu i ich rozwiązywania konkretną, uczciwą i jak najlepszą merytorycznie pracą. I nie ma innej rady…Reszta to zasłona dymna mająca mamić ludzi, którzy często mamić się nie dają, bo instynkt samozachowawczy jest za silny.
I tu mamy wyjaśnienie spektakularnych klęsk polskich elit politycznych, jakie następują co 4 lata.
Piszę o politykach, bo dostrzegam dużą analogię między nimi a decydentami polskiej nauki, z tym, że w nauce jest jeszcze gorzej, bo tu nie ma wyraźnych demokratycznych mechanizmów oceny (chociaż co 4 lata…).
strony: [1] [2]
|