Na Wschodzie bez zmian
Akademia Medyczna w Warszawie właśnie zamknęła konkurs na stanowisko kierownika Zakładu i Katedry Histologii i Embriologii Centrum Biostruktury. Zgłosił się jedyny słuszny kandydat, od lat pracujący w tymże zakładzie i cieszący się oficjalnym „namaszczeniem” odchodzącego na emeryturę kierownika. Z wielkim prawdopodobieństwem wygra oficjalne głosowanie na Radzie Wydziału i zostanie nowym kierownikiem na najbliższe dwadzieścia lat. Od niego będzie zależało to, kto będzie w tym zakładzie pracował, jakie będą priorytety, jakie będą prowadzone badania, jak będą nauczani studenci. Dla osób postronnych należy się wyjaśnienie, że Zakład ten był do niedawna jednym z najlepiej stojących zakładów nauk podstawowych w Akademii Medycznej, która się uważa za najlepszą w Polsce. Lista publikacji pochodzących z tej placówki wygląda dość imponująco jak na krajowe warunki. Zakład Histologii prowadzi nauczanie dla studentów I i II roku dwóch wydziałów lekarskich, wydziału farmaceutycznego i wydziału nauki o zdrowiu. Pracuje w nim czterech profesorów, dziesięciu doktorów nauk medycznych oraz ośmiu lekarzy (stan według stron www tego zakładu). Tradycyjnie, Zakład Histologii i Embriologii należy najbardziej liczących się jednostek Akademii Medycznej w Warszawie. Zajmuje on obszerne pomieszczenia w historycznym budynku Anatomicum przy ul. Oczki w samym centrum stolicy. Odchodzący na emeryturę kierownik Zakładu zaliczany jest do ścisłej czołówki polskich uczonych, cytowanych poza granicami naszego kraju. Wydawać by się mogło, że o kierownictwo takiej placówki powinni się bić najlepszy polscy naukowcy z kraju i z zagranicy, liczba kandydatów powinna zaś przyprawiać komisję konkursową o zawrót głowy. Tymczasem, wszystko jest jak za „starych dobrych czasów” i zgłoszony został jeden jedyny kandydat. Dlaczego?
Istnieją dwie możliwe odpowiedzi na to pytanie. Pierwsza odpowiedź oznacza, że stanowisko kierownika Zakładu w Akademii Medycznej w dużym kraju członkowskim UE jest zupełnie nieatrakcyjne. Proponowane warunki płacy i pracy stać muszą poniżej wszelkiej krytyki, tak że praktycznie nikt nie chce się podjąć tego przerastającego ludzkie siły zadania. Możliwi kandydaci na to stanowisko wolą pracować na podrzędniejszych stanowiskach w kraju i za granicą niż podejmować się tego syzyfowego trudu. Jedyny kandydat zgłosił się do konkursu ze społecznikowskim poświęceniem, gdyż przecież ktoś musi uczyć młodzież akademicką i trwać jako strażnik wiedzy wbrew wszelkim przeciwieństwom losu. Druga odpowiedź oznacza, że owszem, chętnych by się trochę znalazło, gdyby tylko wiedzieli, że konkurs został ogłoszony. Zawiadomienie o konkursie zostało rozesłane pismem okólnikowym do wszystkich jednostek Akademii Medycznej w listopadzie zeszłego roku, próżno by jednak szukać tego ogłoszenia na rozbudowanych stronach internetowych Akademii Medycznej. Ogłoszenie o konkursie nie pojawiło się też w żadnych poczytnych czasopismach ogólnokrajowych, nie wspominając już o jakimś czasopiśmie zagranicznym. Jeżeli odpowiedź pierwsza odzwierciedla rzeczywistość, oznacza to, że należy bić na alarm, bo finansowanie nauki i szkolnictwa wyższego doprowadziło do całkowitego braku chętnych nawet na kierownicze stanowisko w prestiżowej warszawskiej uczelni. Jeżeli zaś odpowiedź druga odpowiada prawdzie, to jest to jeszcze bardziej zatrważające, gdyż oznacza, że piętnaście lat od upadku komunizmu i rok pełnoprawnego członkowstwa w Unii Europejskiej nie zdołały zmienić tradycji wsobnego chowu uczonych.
strony: [1] [2]
|