Marian Kuraś Glosa do manifestu ‘Polska nie musi być średniakiem’
Kreśląc poniższe słowa komentarza do wystąpienia prof. Krzysztofa Pawłowskiego ‘Polska nie musi być średniakiem’ http://www.nfa.alfadent.pl/articles.php?id=446 pragnę w pełni zgodzić się z tezą naczelną i tezami roboczymi. Polska nauka i edukacja nie tylko nie powinna być średniakiem, ale powinna współzawodniczyć z najlepszymi, na co mamy i zawsze mieliśmy znaczące szanse, których wykorzystanie skutecznie uniemożliwiał system władzy (i podporządkowana mu biurokracja). W tej sytuacji kluczowe przesłanie artykułu o konieczności wstrząśnięcia biurokracją jest jak najbardziej trafne. Dokonanie radykalnych zmian (rewolucji) w tej sferze jest nieodzowne, aby zapewnić wzrost kreatywności kluczowej dziedziny cywilizacyjnej, jaką jest nauka i edukacja uniwersytecka. Cząstkowe zmiany są bez znaczenia, gdyż powodują odradzanie się jak hydry tego chorego systemu. Dotychczasowe korekty w ciągu minionego dwudziestolecia wyraźnie to unaoczniają. Analiza kolejnych też prof. K.Pawłowskiego jednoznacznie to potwierdza. Wzrost Nakładów na naukę następuje wszakże z oporami, ale zasadnicza rola budżetu państwa działa tu jako czynnik spowalniający przemiany. Wzrastające nakłady wzmacniają tendencje odtwarzania anachronicznych rozwiązań organizacyjnych, a te stają się czynnikiem hamującym jakiekolwiek zmiany jakościowe. Dodatkowe subwencje są wykorzystywane głównie jako ponadplanowe źródła finansowania niesprawnego systemu. Trzeba zatem tenże system zracjonalizować i uczynić go przystosowanym do potrzeb i możliwości społeczeństwa, a nie środowiska akademickiego. Rządy ‘korporacji profesorskiej’ w sferze nauki są potwierdzeniem normalności, bo któż miałby rządzić nauką? Sekretarzy już nie ma, a na wizjonerów – ‘naturszczyków’ zgody też nie ma i nie będzie, więc pozostają Ci, którzy na nauce i jej potrzebach znają się najlepiej. Wielu spośród nich ma wizję i potrafi sprostać wielkim wymaganiom nadchodzącej rewolucji systemu nauki w Polsce. Z pewną rezerwą używam to słowa ‘korporacja’, który za zasługą minionej władzy stało się synonimem kliki, a tą nie jest i nie był syndykat profesorów – kreatywna elita intelektualna społeczeństwa informacyjnego. Zamknięta grupa zawodowa musi taką pozostać ze względu na wymagania jakościowe, przy czym w środowisku musi rządzić się zgodnie z regułami demokratycznymi zapewniającymi jej otwartość dla przybyszów przy jasno określonych i przestrzeganych regułach. Odstępstwa od nich (przez lata u nas nagminne) muszą być przez samo środowisko ujawniane i rugowane zgodnie ze społeczną akceptacją i pożytkiem. Ośmielę się skorygować Autora i w miejsce krytyki rządów ‘Korporacji Profesorów’ zaproponować postulat otwarcia komunikacji, która w rzeczy samej jest główną przyczyną zła w nauce (i nie tylko), jak społecznie się postrzega. Jawność i sprawność komunikacji pozwala więcej wiedzieć, rozumieć i sprawniej działać przy aktywnym udziale wszystkich potencjalnie zainteresowanych. Otwarta kurtyna w sferze działań społecznych zawsze działa stymulująco i angażująco, z czym wszyscy powinni zgodzić się. W nauce ta zasada powinna być uznawana i powszechnie szanowana, a wręcz przyjęta i stosowana jako fundamentalna - analogicznie jak zasady etyczne. Przywrócenie konkurencyjności w nauce jest tak oczywiste, że aż szkoda do tematu nawiązywać, ale zgadzam się z Autorem, że trzeba jednak stawiać postulat ‘kreatywności nauki.’ Próby jej ‘demokratyzacji’ uczyniły z niej wręcz karykaturę, na temat której wypowiadają ku uciesze publiki niższej klasy satyrycy. Konieczne jest jednak odbudowanie naturalnego mechanizmu funkcjonowania nauki, dzięki któremu możliwe i celowe jest współzawodniczenie w imię wspólnych celów w warunkach kooperacji. Jest to warunek sine qua non odbudowy autorytetu nauki przy równoczesnym rozumieniu współistnienia konkurencyjności i współpracy. Tego w po/socjalistycznych szkołach nie nauczyliśmy się i jakże często nie rozumiemy. Pozostaje mi zgodzić się z Autorem i przystać na ostatnią z tez o braku świadomej polityki naukowej naszego Państwa, czego skutkiem są liczne niesprawności systemu nauki a wśród nich te najbardziej dolegliwe jak brak wizji i formalizm jako naczelna zasada działania. Polityka w inkryminowanej dziedzinie jest podobna do na przykład polityki przemysłowej naszego rządu. Brak jest świadomie wyznaczonych celów a rzeczona polityka opiera się na dotychczasowych doświadczeniach i strukturach. Oczekiwać należałoby raczej sformułowania celów i kierunków działania na przyszłość i dostosować do niej strategie osiągania i odpowiednie struktury. Majstrowanie przy elementach systemu nie czyni zmiany a tylko symuluje jej przejawy, podczas gdy sama jego natura pozostaje niezmieniona. Wobec powyższych obserwacji jednym skutecznym rozwiązaniem jawi się całkowita przebudowa systemu nauki, sformułowanie celów, przebudowa prawa i dostosowanie struktur do potrzeb i możliwości. Można obawiać się zalecanej terapii wstrząsowej, gdyż mamy w tej materii raczej ubogie doświadczenia. Rewolucja wydaje się tu niewskazana ze względu na powszechne rozumienie takiego zabiegu. Raczej trzeba oczekiwać starannie przygotowanej operacji społecznej, w której nacisk położy się na odtworzenie więzi obywatelskich i zapewnienie ich uwarunkowań etycznych, które staną się fundamentem nowego systemu. Właśnie w telewizji oglądam powtórzenie filmu ‘Barwy ochronne’, który pokazuje rzeczywistość nauki w PRLu. Operacja przebudowy nauki w RP musi stworzyć możliwość zastąpienia ‘niemoralnego spokoju’, jaki dziś niejednokrotnie odczuwamy, racjonalnie stonizowanym ‘moralnym niepokojem’, jaki zawsze powinien nam towarzyszyć w sprawowaniu swej odpowiedzialnej misji. Marian Kuraś – b.pracownik Akademii Ekonomicznej w Krakowie
|