,
Czy przestalam być naukowcem?
Nie przestałam. Piszę, publikuję. Wydałam książkę. Piszę następną. Zajmuję się dydaktyką. Zrealizowałam swoje marzenie wprowadzenia mojej tematyki do cyklu nauczania uniwersyteckiego. Podtrzymuję kontakty naukowe. Jestem nadal członkiem zorganizowanego środowiska międzynarodowego, które doceniając mój wkład w dziedzinę opłaca mi dostęp do specjalistycznej wiedzy. Nie rozmieniłam na drobne moich wymagań w stosunku do pracownika nauki. Nie sprzedałam się. Z mojego punktu widzenia odniosłam więcej sukcesów naukowych niż ci, którzy codziennie nie muszą liczyć swoich wydatków, których nazwiska pojawiają się wśród autorów publikacji, z którymi nic nigdy nie mieli do czynienia. Nie muszę siedzieć na przerwach pomiędzy zajęciami z koleżankami czytającymi prasę kobiecą oraz kolegami opowiadającymi niewybredne kawały. Nie muszę też wstydzić się mojego autorstwa w miałkich publikacjach. Nie musze podpisywać anachronicznych list obecności, ani też drżeć tak jak inni przed szefem z powodu 10 minutowego spóźnienia. Nie muszę też robić "coś za coś".
Moje dziecko czuje się w Polsce lepiej niż ja
Fantastycznie funkcjonuje w kilku różnych środowiskach, jest "zakorzenione" i czuje się Polakiem. Twierdzi, że ma przyjaciół i choć jest z dziada pradziada rodem z Warszawy, nie chce wyjeżdżać z Poznania. Co więcej, wbrew mojej nieukrywanej niechęci do polskich uczelni chce studiować w Polsce. Przyznam się, że sprawia mi to satysfakcję, do tego właściwie dążyłam.
Choruję
Uczulenie na człowieka. Bunt układu odpornościowego, autoagresja. Typowa reakcja na przewlekły stres. W sumie lepszy bunt niż depresja, bo jeśli walka to zawsze jakiś cel.
Klepię biedę
Jest to bolesne. Walka o każde 50 PLN zajmuje dużo czasu, pochlania sporo intelektualnej energii. Na szczęście pozostałam osobą kreatywną. Organizatorzy koncertów charytatywnych, na które chętnie zapraszają światowych gości mają małe pojecie o tym, ze naukowcy na całym świecie zarabiają całkiem średnio. Nie mogą oszczędzić, jeśli samotnie wychowują dziecko nie na tekturowych paczkach tylko na kanapie, kształcą je dodatkowo artystycznie, wysyłają na wakacje do kraju by je wychować na Polaka, a przede wszystkim zapewniają babysittera podczas długich, bardzo długich godzin pracy doświadczalnej. Wróciłam więc bez oszczędności - lecz błędnie sądziłam, że z kapitałem, którego nikt mi nie jest w stanie odebrać. A jednak trochę zabrali dopóki się nie zorientowałam.
Moje 10 lat pracy i studiów za granicą wypadły całkowicie z mojego ZUS-owskiego dorobku pomimo, że znacznie przekraczały standardy intensywności pracy do jakiej wszyscy są tutaj przyzwyczajeni. Niestety, nie zostałam nigdy poinformowana jakie są konsekwencje nie płacenia składek. Obciążam więc swoją osobą państwo - bo przecież ktoś musi mnie i moje dziecko utrzymać przy życiu, jeśli jestem tak totalnie nieprzydatna zawodowo!
Cierpię
Bieda lub doświadczenie intensywnego bólu niekoniecznie wywołują cierpienie. Według definicji z cierpieniem mamy do czynienia wtedy, kiedy sytuacja zagraża osobie człowieka, jego samorealizacji.
Mam jednak więcej czasu na zadumę
Mieszkam w bardzo pięknej architektonicznie lecz zniszczonej i zamieszkałej przez lumpenproletariat dzielnicy Poznania. Ludność wędrująca z siatkami butelek po piwie do Zabki i z powrotem, albo z łokciami opartymi na poduszkach (sic!) wyglądająca przez okno. I tak jak ja bez perspektyw, na zasiłkach państwa.
Mogę też wrócić do ulubionych lektur. Ostatnio zdjęłam z półki "Wielki Świat" profesora Kozieleckiego, który przed laty wzbudził we mnie marzenie doświadczenia pracy w Stanach. Pocieszyły mnie pewne tytuły jego refleksji: Tyrania hierarchii, O tych skazanych za wybitność, Ta totalna, dręcząca niepewność... Zachęcam do lektury, to dobre intelektualne pendant do moich zbyt konkretnych i osobistych zwierzeń.
Kto tak naprawdę stracił?
?
Powrót czwarty
Będzie z całą pewnością. Jestem specjalistką w realizacji marzeń.
Ewa Kostarczyk
ekostar@amu.edu.pl
strony: [1] [2] [3]
|