W końcówce maja 2006 r w polskiej edycji Newsweeka ukazał sie Artukul Prof. Płoszajskiego zatytułowany: "Żarówka dobra, tylko nie świeci". Artykuł zawiera kilka bardzo trafnych opinii o środowisku akademickim w Polsce, np. opinie o potrzebie dopływu "świeżej krwi" do naszych uczelni, czy opinie o wyższości kredy nad rzutnikiem. Tę wyższość należy oczywiście rozumieć nie jako coś co jest uniwersalnie i zawsze prawdziwe, ale w ten sposób, że w wielu przypadkach zapis niektórych rozwiązań na tablicy lepiej trafia do studentów niż najefektowniej nawet przygotowane prezentacje multimedialne. W artykule zabrakło mi poruszenia kilku istotnych spraw, które uważam za niezwykle ważne, aby nasza żarówka rzeczywiście zaświeciła i o nich wspomnę w głównej części tego komentarza. Niewątpliwie trafna jest (poruszona zresztą wcześniej przez J. Wieczorka i C. Wojcika na portalu NFA) opinia dotycząca negatywnego wpływu tzw. chowu wsobnego na polskich uczelniach. W tym kontekście moją uwagę zwróciło dostrzeżenie znaczenia tzw. czasowego zatrudniania wykładowców z innych ośrodków akademickich na etatach typu Visiting Professor lub Visiting Lecturer. Uczelnie amerykańskie wybierając tych "czasowych" wykładowców mają jak myślę swój ściśle określony interes. To nie jest tak, że tylko ten Visiting Professor ma okazję zdobyć większe doświadczenie. W końcu to uczelnia sama dobiera sobie tego czasowego pracownika, a wybiera go kierując się różnymi względami, np. aby zapoznać się z niektórymi jego koncepcjami dydaktycznymi i w przyszłości zapoczątkować u siebie podobne zajęcia. Zastanawiałem się kiedyś jakie względy zadecydowały o tym, że CWU podpisał ze mną kontrakt na rok akademicki 2005/2006. Wprawdzie zostałem zaplanowany do prowadzenia zajęć z Chemii Ogólnej oraz w celu "załatania chwilowej dziury" dydaktycznej z Chemii Organicznej, to jednak moją uwagę zwróciła łatwość z jaką przyznano mi prowadzenie zupełnie nowego w CWU wykładu. Mam tu na myśli wykład dla graduate students zatytułowany 'Physical and chemical aspects of energy conversion". Była to ulepszona i wzbogacona o środki audiowizualne wersja wykładu jaki prowadziłem kiedyś gościnnie na Politechnice Gdańskiej. Dodatkowo moją uwagę zwrócił fakt, iż jak na na stosunkowo mały Zakład Chemii, wykład ten wybrali prawie wszyscy magistranci i na dodatek jeszcze dwóch stałych pracowników naukowych CWU. Korzyść była niewątpliwie obustronna, ale mam powody aby przypuszczać, że zaoferowanie mi tego wykładu nie było przypadkowe. Wymianę doświadczeń w układzie ośrodek akademicki - wykładowca z zewnątrz uważam za rodzaj aktywności, który z definicji powinien być korzystny dla obu stron i z tego powodu myślę, że jest on wart rozpowszechnienia w Polsce.