Józef Wieczorek
Apel do apelowników nauki polskiej
Apelowanie stało się pewnym stylem naszego życia publicznego. Na łamach dzienników, tygodników aż się roi od apeli. Apeluje się aby ludzie nie byli zbyt radykalni, aby lublili Unię Europejską, aby się moralnie prowadzili, no i generalnie aby byli lepsi niż są, i żeby budowali lepszy świat od tego który jest. Pod apelami czasem podpisów jest kilka, czasem kilkadziesiąt, a nawet więcej, Podpisy jednak często się powtarzają. Widać, że niektórzy lubią apelować stawiając się w sytuacji obywatela lepszego, bardziej rozumnego, bardziej odpowiedzialnego za losy kraju i ludzkości.
Wykształcił się chyba swoisty cech apelowników, może jeszcze niezarejestrowany jako organizacja pożytku publicznego, ale rejestrowany w naszych mediach. Jaki jest jednak pożytek publiczny z tych apeli ? Trudno ocenić. Badań na ten temat nie ma. Nie zawsze jest oczywiste, że kierunek apelu jest właściwy. Czyż nie należałoby czasem zaapelować do apelujących, aby sami zwrócili uwagę na to, na co chcą zwracać uwagę pozostałej części obywateli? Apelujący zajmują niekiedy eksponowane stanowiska decydenckie i należą do odpowiadających za obecny kiepski stan rzeczy.
Niektórzy apelują jakby w gorączce. Skoro nie byli obecni w apelu antyradykalnym, zaraz się w kilku jednoczą aby przygotowac apel moralny. Jak cisza apelowa trwa zbyt długo zaraz kombinują o co by jeszcze zaapelować aby o nich znowu media pisały i wyrażały zachwyty nad ich poziomem intelektualnym i moralnym, którego oczywiście podważać nie można. Apelant – osoba święta i krytyce nie podlega. Kto by skrytykował - to pieniacz, awanturnik, barbarzyńca w ogrodzie świątobliwych mężów ( a czasem i żon).
Jak się porówna treść apeli i wypowiedzi poza-apelowe sygnatariuszy to jasno widać, że są one często sprzeczne. Tak jakby apelownikom chodziło tylko o zaistnienie medialne, natomiast treść tego zaistnienia jakby była nieistotna.
strony: [1] [2]
|