Janek Kotarbiński
Po trzykroć kłamstwo: z europejskiej perspektywy o polskich uczelniach
W Wielkiej Brytanii jeśli ktoś jest bezrobotny, to tylko z tego powodu że tego sobie życzy. Egzystencja osoby bezrobotnej wydaje się tu niemożliwa. Praca czeka, a nawet sama walczy o pracowników. Na studentów każdej lepszej uczelni już pod koniec ich studiów ustawiają się kolejki chętnych pracodawców. Uczelnie organizują jeszcze w czasie trwania semestru „interviews” z pracodawcami, którzy dwoją się i troją by wyłapać najlepszych.
Czemu tak w Polsce nie jest? Ależ polskie uczelnie, to szyta grubymi nićmi obłuda, w której pozaszywali się rozmaici politykierzy i ponadawali sobie tytuły, niekiedy nawet niespotykane w Europie Zachodniej, jak np. tytuł dożywotniego profesora, nadawany notabene przez prezydenta, co jest ewenementem, bowiem gdzie indziej tytuł ten jest nadawany przez grono danej uczelni i nie ma żadnych konotacji politycznych.
Owi samozwańcy z politycznego nadania nadają tytuły magistrów innym. Polscy studenci po opuszczeniu uczelni nie wiedzą niemal nic w porównaniu z absolwentami uczelni zagranicznych. W Polsce dominuje zakłamany do granic możliwości, nadęty balon obłudy w stylu zakuj-zdaj-zapomnij. Wymagana jest wiedza nie na temat rozwiązywania konkretnych problemów, nie wiedza teoretyczna stosowana w praktyce, ale wiedza z podręcznika.
Znam się trochę na ekonomii jednej z branż gospodarczych, i proszę mi wierzyć że na 38-milionowy kraj znalazłem tylko jednego kompetentnego wykładowcę z rzeczywistą wiedzą ekonomiczną w tym temacie, wiedzą co prawda na poziomie statystycznego absolwenta brytyjskiej uczelni, ale zawsze. Reszta, tych pozostałych kilkuset profesorów i wykładowców z tego tematu, to pozoranci, którzy niekiedy nawet nie znają języka obcego, by przeczytać jakiekolwiek prace naukowe z ich dziedziny. Oczywiście nie muszę wspominać, że publikacje fachowe, które istnieją w języku polskim są zwykle nieaktualne, omijają problemy. Traktują o rzeczach nieistotnych, mają często wartość makulatury, albo nawet promują szkodliwe poglądy (jak np. pewna książka o gospodarce etatystycznej i państwowym interwencjonizmie, na której w Polsce wciąż się kształci pokolenia studentów, mimo że stoi ona straszliwie na bakier z teorią ekonomii neoklasycznej i ma raczej charakter rozprawki politycznej niż naukowej).
strony: [1] [2]
|