Bon edukacyjny Wspomniany wyżej bon edukacyjny uczyniłby mówienie o autonomii sensownym, a z czasem wygenerowałby pewnie jakiś sensowny, przejrzysty rynek edukacyjny, co pewnie wyszłoby i edukacji i finansom państwa na zdrowie. Na pewno nie można w dający się przewidzieć przyszłości zrezygnować z centralnego finansowania zadań w naukach „podstawowych”, gdzie ze względu na nieprzewidywalność wyników wolny rynek doprowadziłby do szybkiej emigracji tych nauk (właśnie nauk, nie naukowców, bo ludzie wyjeżdżaliby masowo). Proponowana koncepcja tzw. uczelni badawczych (por. Pacholski L.Zacznijmy lepiej uczyć studentów. Zanim dostaniemy Nobla, Tygodnik Powszechny nr 43, 24.10.2004) daje się jednak doskonale pogodzić z bonem edukacyjnym; może nawet lepiej niż dzisiejszy system, gdzie pieniądze z grantów KBN wydawane były np. na zakup książek czy urządzeń służących głównie (a bywało, że wyłącznie) dydaktyce. Warto też zauważyć, że duży procent studentów akceptuje potrzebę wprowadzenia takiego bonu.
Czy Państwo musi odpowiadać za wszystko? Proponowane podejście do edukacji zakłada znacznie większą aktywność nauczanego i jego odpowiedzialność za efekty nauki. Nie wydaje się więc sensowne myślenie o takim właśnie reformowaniu np. szkoły średniej. Zauważmy jednak, że współczesne społeczeństwo coraz chętniej spycha na państwo zadania, które, nie tak w końcu dawno, należały do powinności rodziny. Edukacja jest tego dobitnym przykładem. Nie myślę tu o tym by proces ten całkowicie odwrócić i zwalić na współczesną, i tak już często niewydolną, rodzinę ciężaru edukacji dzieci. Być może jednak umożliwienie rodzinom chętnym i zdolnym do, częściowej choćby, edukacji swych dzieci, samodzielnego kierowania ich edukacją spowodowałoby nie tylko poprawę ich wyników, ale również oszczędziłoby im stresu związanego z udziałem w zajęciach szkolnych. Rozumiem, iż pomysł ten jest „obrazoburczy’ i śmierdzi na kilometry tak dziś potępianą segregacją szkolną. Czy jednak wysokie czesne bezstresowych szkół prywatnych nie segreguje młodzieży?. Może warto byłoby podyskutować o tym na co nas rzeczywiście stać. Możemy oczywiście bohatersko umierać za zapisane w Konstytucji bezpłatne kształcenie, możemy tez jednak spróbować trochę mniej ambitnie przeżyć w cieniu realności. Wróbel w garści bywa lepszy niż kanarek na dachu.
strony: [1] [2] [3] [4] [5]
|