Ewa Kostarczyk
Moje trzy powroty do kraju
Czy w Polsce można zrobić karierę naukową? To kwestia definicji.
Pojęcie kariery (z francuskiego carriere, czyli tor wyścigowy; bieg) posiada dwa znaczenia. Pierwsze - to szybkie zdobywanie coraz wyższych stanowisk w działalności zawodowej, naukowej i społecznej, czyli po prostu osiągnięcie tzw. dobrej pozycji życiowej. Drugie - to zawód, fach.
Kultura anglosaska jest nowożytną kolebką nauk, a szczególnie nauk ścisłych oraz eksperymentalnych. Kultura polska jest cudownie żyzną glebą dla karierowiczów, czyli tych, których celem nadrzędnym jest zrobienie kariery w omówionym powyżej, pierwszym znaczeniu słowa carriere. Dodam, za słownikiem wyrazów obcych (PWN 1977), ze karierowicz do sukcesów życiowych dąży bez skrupułów.
Nie ulega wątpliwości, że w Polsce można zrobić karierę naukową przełożoną na: estymę w rodzinie, promowanie przez wąskie środowisko, całkiem zadowalające finanse, status gwiazdy w środowisku polskiej nauki (np. można zaistnieć w którymś z polskich słowników uczonych (choćby na przykład takim internetowym publikowanym przez Gazetę), ilość uzyskiwanych stypendiów naukowych a w najgorszym razie dyrektorski etat jakiegoś naukowego instytutu.
Nauka jest jednak nie sprawą kariery lecz ogólnoświatowym dobrem i albo spełnia jego kryteria albo nie.
Nauka polska te kryteria spełnia rzadko. Polskie konfabulacje naukowe były niejednokrotnie bohaterem skandali na lamach tak renomowanych czasopism jak Science czy Nature. Czystość polskich badań naukowych pozostawia wiele do życzenia: za małe próbki populacyjne, nieodpowiednia aparatura, brak wiarygodności zapisu badan, nieodpowiednie warunki przeprowadzania badań, "mnożenie" danych. To nie jest efekt niskich nakładów finansowych na naukę. Zazwyczaj jest to wynik lenistwa. To nie jest fenomen specyficznie polski. Takie zjawiska występują na całym świecie. Od kilku miesięcy jesteśmy bombardowani coraz nowszymi doniesieniami związanymi z aferą pogłębiających stany depresyjne antydepresantów. To tylko przykład groźnych w wymiarze ludzkim konsekwencji do jakich prowadzi najoględniej mówiąc lenistwo naukowców.
Powrót pierwszy
Jestem naukowcem. Jestem być może wyposażona w to najnowsze odkrycie genetyki jakim są genomy wzorców zachowań. Nauką, bowiem zajmowali się nie tylko moi rodzice lecz również dziadek, choć w innych niż moja specjalnościach. Jestem absolwentką Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Na psychologię przeniosłam się na drugim roku studiów medycznych - wiedziałam, ze mózg i ludzkie zachowanie interesuje mnie bardziej niż perspektywa zostania lekarzem. Studia kliniczne w zakresie psychopatologii pogłębiałam na Uniwersytecie Kartezjusza w Paryżu, gdzie w latach siedemdziesiątych studiowałam psychoanalizę oraz techniki terapii behawioralnych. I w tym sensie należę do pionierów tak psychoanalizy jak i psychoterapii behawioralnej w Polsce. Nie miałam stypendium, nie utrzymywała mnie też rodzina. Pracowałam: na recepcji w hotelu, pilnując dzieci, czasem nawet sprzątając. Kiedy jesienią 1976 roku wróciłam do Polski z moją rzeczywiście mało konkurencyjną wówczas wiedzą oraz dyplomem moje środowisko zawodowe sugerowało mi, że lepiej zrobię jak załatwię sobie prace w charakterze sekretarki w Ambasadzie Francuskiej. Kiedy mówiłam o terapii, o możliwości leczenia pacjentów, o aparaturze do biofeedbacku - oczekiwano ode mnie badań poziomu inteligencji pacjenta albo z wyższością demonstrowano brak zainteresowania. Nie rozumiano o czym mówię. Nie chciałam dobrze zarabiać w Ambasadzie Francuskiej. Chciałam wykorzystać moją nowo zdobytą, bezkonkurencyjną, fachową wiedzę. Nie chciałam też być pomocą dla leczącego psychiatry. Wiedziałam, że posiadam znaczną wiedzę na temat anatomo-fizjologicznych mechanizmów zachowania oraz ze również potrafię leczyć.
Znalazłam jednak wyjście na stabilizację oraz dalszy rozwój naukowy. Doktorat w zakresie neurofizjologii w Instytucie Biologii Doświadczalnej im. Nenckiego PAN w Warszawie. To było niewątpliwie nadzwyczajne rozwiązanie mojej sytuacji. Mechanizmy ludzkiego zachowania mogłam wziąć pod lupę na przykładzie zachowań psów lub szczurów. Z klimatu języka francuskiego szybko przerzuciłam się w strefę anglojęzyczną. Umiałam się porozumieć z uczonymi wielkiej klasy, którzy wizytowali Instytut Nenckiego w ramach naukowej współpracy. Traktowali mnie jak partnera - dawali mi szanse. To było cudowne otwarcie możliwości, jak na ówczesne czasy. Byłam zbyt skupiona na samorealizacji by koncentrować się wtedy na czynnikach negatywnych (niechęć, zawiść, brak współpracy), które niewątpliwie były zauważalne. Życzę każdemu młodemu człowiekowi, żeby przeżył właśnie owo intensywne przeżycie własnego potencjału współgrające z realnymi możliwościami: dobrze zaopatrzona biblioteka naukowa, nieograniczone możliwości korespondencji naukowej, indywidualna organizacja czasu pracy, otwarci na pomysły przełożeni, częste spotkania naukowe.
Bardzo szybko zrealizowałam również moje skryte postanowienie, powzięte jeszcze w Paryżu podczas obsługiwania w recepcji hotelu przybyłych na międzynarodową konferencję niemieckich psychologów. Nie trudno się domyślić, że marzeniem tym był oczywiście wyjazd na międzynarodową konferencję naukową. Moje szczęśliwe wyjazdy naukowe zapoczątkował wyjazd do Brighton w Anglii gdzie stojąc przed posterem dumnie prezentowałam moją pracę. Nauczyłam się sama zdobywać stypendia, nie czekając aż ktoś mnie wypromuje. Nie miałam na to szans - promowano zawsze innych, miałam tego bolesna świadomość.
strony: [1] [2] [3]
|