4. KTO STOI NA STRAŻY PRZESTRZEGANIA ZASAD?
Autorzy "Zasad" nie podają kto stoi (będzie stał) na straży ich przestrzegania. Doświadczenie uczy, że nie są to komisje etyczne, raczej reprezentujące interesy kasty decydentów, niż pilnujące przestrzegania zasad etyki ogólnoludzkiej. W skład komisji etycznych wchodzą głównie profesorowie. Brak jest przedstawicieli młodszych pracowników. To nie jest zdrowa sytuacja. Takie komisje nastawione są na obronę swoich, a nie na obiektywną ocenę.
Obecna sytuacja stwarza wręcz komfortowe warunki dla działań nieetycznych. Odnosi się wrażenie, że głównym strażnikiem etyki pracowników nauki jest prezydent, który przecież do korporacji poszukujących prawdy nie należy. Ale to on decyduje, kto jest i kto nie będzie profesorem. Jeśli środowisko naukowe wykaże, że np. profesor jest plagiatorem, to i tak wszystko zależy od prezydenta. W "Forum Akademickim" M. Wroński (Nowy York) w swych artykułach Z archiwum nieuczciwości naukowej [8] przedstawia losy plagiatorów amerykańskich. Na ogół ujawnienie plagiatu kończy tam karierę naukową plagiatora. A u nas? To ujawniający plagiaty, nepotyzm, korupcję, nieuczciwość w środowiskach naukowych kończą źle. Są elementem niepożądanym!
Sprawy wykluczania uczonych ze środowiska wymagają nieraz detektywistycznych dochodzeń. Potrzebne są do tego profesjonalnie przygotowane komisje. U nas wykluczaniem ze środowiska na całe życie zajmują się anonimowe, autonomiczne komisje, fingujące zarzuty, łamiące prawo, konstytucję, elementarne prawa człowieka, i nic sobie z tego nie robią. Nie ma żadnej kontroli. Deprawacja ludzi nauki [9] zakorzeniona w nie do końca obalonym systemie komunistycznym jest wielka.
Brak jest określenia form napiętnowania stosowania niedobrych obyczajów. W pierwszym wydaniu "Zasad" łamaczom etyki groził ostracyzm, ale ten nierzadko stosowany był przeciwko walczącym o dobre obyczaje, jak wykazywałem w pismach do przewodniczącego Komisji Etyki w Nauce PAN - Prof. K. Gibińskiego domagając się wprowadzenia ostracyzmu w stosunku do łamiących dobre obyczaje zgodnie z "Zasadami". Był to jednak głos wołającego na puszczy. Z następnych wydań "Dobrych obyczajów" ostracyzm wykreślono!!! Z "Zasad", ale nie z życia! Łamiący "Dobre obyczaje" zajmują nadal decydenckie stanowiska, najczęściej wiele lub bardzo wiele stanowisk na raz, a walczący o ich przestrzeganie objęci są skrajnym ostracyzmem i skazywani na śmierć zawodową. Za zanieczyszczanie środowiska naturalnego grożą kary, za zanieczyszczanie środowiska intelektualnego raczej nagrody.
Prof. K. Gibiński w wywiadzie dla Forum Akademickiego z 1998 [10] mówił: "Ostatnio powstał nowy zespół w KBN, który ma czuwać nad tym, żeby sprawy ujawnione przez uczelniane komisje dyscyplinarne zostały doprowadzone do końca".
Problem w tym, że ten zespół, obecnie funkcjonujący jako Zespół opiniodawczo-doradczy, nad takimi sprawami nie czuwa. Skład tego zespołu częściowo pokrywa się ze składem Komitetu Etyki w Nauce PAN, a częściowo są to byli decydenci, chyba nie zainteresowani ujawnianiem łamania "Dobrych obyczajów" za ich kadencji. No cóż, to się nazywa konflikt interesów, którym poświęca się konferencje i karawana z konfliktami jedzie dalej.
Bez stworzenia instancji, która by stała za straży przestrzegania zasad, miała ku temu odpowiednie kwalifikacje i kompetencje, oraz bez odpowiednich uregulowań prawnych w tym zakresie, "Zasady" praktycznie nic nie znaczą. "Zasady" będą wtedy coś znaczyć jeśli będzie istniała nieuchronność odpowiedzialności za niegodny uczonego czyn.
strony: [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9]
|