Z innych ciekawostek. Podczas całego procesu, który ma doprowadzić do decyzji o zgodzie lub odrzuceniu wniosku, gdy wyciągane są różne „za” i „przeciw” sam kandydat jest nieobecny i nie ma nic do powiedzenia. Może niezbyt poprawnie, ale taki sposób oceny nosi miano „sądu kapturowego”. Sądzi się kogoś, kogo wśród sędziów nie ma, kto tym samym nie może się bronić, nie może bronić swojego poglądu, zwłaszcza wobec niespecjalistów! Jest to zadziwiające zarówno z punktu widzenia naukowego, bo przecież różnica poglądów i dyskusja to kanon uprawiania nauki, ale również z punktu widzenia moralnego i prawnego, bo nawet złoczyńca, skazany na śmierć, ma prawo do obrony. W tym wypadku nie. Chociaż... Można wnieść skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, a gdy to nie poskutkuje, do Naczelnego Sądu Administracyjnego, by domagać się sprawiedliwości. Ale tu mała niespodzianka. Sąd nie wnika w ocenę merytoryczną. Sąd bada, czy wszystko... odbyło się zgodnie z procedurą. Jeśli tak, to o co chodzi? pyta Sąd.
Jest jeszcze jeden przezabawny moment. Nie dość, że kandydat nie ma prawa głosu przed Centralną Komisją, to okazuje się, że Prezydium, które składa się z przewodniczącego, dwóch zastępców i 8 przewodniczących wszystkich Sekcji (a więc wszystkich możliwych nauk), nie musi wysilać się na jakieś szczegółowe uzasadnienie, ponieważ decyzja podejmowana jest w głosowaniu... tajnym! Prawo stanowi, że jeśli decyzja podejmowana jest tajnie, to nie musi być uzasadniona. Nie ma więc dyskusji ani w trakcie, ani po posiedzeniu, nie ma dyskusji z Sądem, nie ma dyskusji z nikim. Czyżby po tak długiej drodze pracy rozumu, a nauka jest dziełem rozumu, mielibyśmy popaść w irracjonalizm? Przecież takiego scenariusza sam Mefistofeles by nie wymyślił.
Ktoś zapyta, dlaczego taka cisza, dlaczego środowisko milczy? Otóż, kandydatom, którzy mają kłopoty, udzielana jest szeptana rada: lepiej być cicho, lepiej poczekać, rok, dwa, może pięć, może dziesięć. Więc milczą i czekają. Przez ten czas trochę zgorzknieją, trochę spokornieją. Może o to właśnie chodzi?
Jak odrodzić Polskę bez odrodzenia elit? Jak mieć elity bez zdrowej atmosfery na uczelniach i w komisjach? bez racjonalnych, odpowiedzialnych i czytelnych zasad awansu? Z wykluczeniem rozgrywek ideologicznych czy personalnych? To bardzo trudne. A jeśli nie będzie zdrowych elit, to społeczeństwo nigdy się nie podniesie. Będą tylko nadzieje, oczekiwania, złudzenia i rozczarowania. Więc może jednak warto bliżej przyjrzeć się systemowi zatwierdzania stopni i tytułów naukowych? Może podjąć na ten temat dyskusję – mądrą i odważną.
Piotr Jaroszyński, profesor KUL
Tekst opublikowany wcześniej na łamach tygodnika NASZA POLSKA, zamieszczony na NFA za zgodą autora
strony: [1] [2]
|