Czy daleko odbiegniemy od prawdy, jeśli powiemy, że jest to władza absolutna? Ktoś powie, w tym absolutyzmie jest demokracja: członkowie Prezydium głosują. Ale głosują tajnie. I ta tajność sprawia, że nie muszą dokładnie i merytorycznie uzasadniać swojej decyzji, bo to należy do istoty tajnego głosowania. Czy można sobie wyobrazić bardziej komfortową sytuację, w której po głosowaniu pozostaje się praktycznie nietykalnym? A przecież to wszystko dzieje się w odniesieniu do nauki, sfery, która wydaje się najbardziej racjonalna i najbardziej uzasadnialna.
Kto należy do Prezydium? Przewodniczący, dwóch zastępców i 8 przewodniczących poszczególnych sekcji. W sumie są to przedstawiciele najwyżej 11 dziedzin nauki, gdy w samej Sekcji Nauk Humanistycznych jest reprezentowanych ponad 20 dziedzin. A dziś w dobie tak daleko posuniętej specjalizacji można żywić poważne wątpliwości co do skali kompetencji naukowej członków Prezydium w zakresie podejmowanych przez nich decyzji. Jak bowiem psycholog może oceniać filozofa? historyk ekonomistę? a biorąc udział w tajnym głosowaniu – ocenia.
Ma to swoje znaczenie. Albowiem wśród powodów, dla których wniosek o uznanie habilitacji czy przyznanie tytułu się odrzuca, pojawiają się takie oto kryteria: znaczny dorobek, twórczy wkład. Jak ktoś, kto nie jest specjalistą z danej dziedziny, może to kompetentnie ocenić? Jak może to ocenić superrecenzent, jeśli reprezentuje dziedzinę pokrewną? Jak może to ocenić ktoś, kto ewidentnie należy do innej opcji ideologicznej, co w przypadku nauk humanistycznych było i jest nagminne?
Ale werdykt Prezydium jest z punktu widzenia merytorycznego niepodważalny. Nie ma przed kim podważyć oceny merytorycznej, która jest przecież formułowana w tak przedziwnych warunkach, w warunkach absolutnego dyktatu grona osób, które prawnie są ze wszystkich stron zabezpieczone. Podważyć można tylko aspekt formalny i grać z sądem przez kilka lat, by najczęściej wrócić do punktu wyjścia.
Takie ustawienie struktur zatwierdzania stopni i tytułów naukowych jest nie tylko niesprawiedliwe, ale również głęboko demoralizujące. Można też wątpić, czy ma cokolwiek wspólnego z nauką. Raczej górę bierze ideologia, odziedziczona po PRL-u, przynajmniej w trybie postępowania.
Piotr Jaroszyński, profesor KUL
Tekst opublikowany wcześniej na łamach tygodnika NASZA POLSKA, zamieszczony na NFA za zgodą autora
strony: [1] [2]
|