Drugi raz zapiekłem się ze wstydu gdy nie umiałem obsłużyć zamka z mechanicznym kodem blokującym wstęp do sali, a posiadając już ten kod, nie byłem w stanie odróżnić cyfry 2 od litery Z. W środku była tablica „SmartBoard”, do obsługi której był pilot, oraz jakieś zapewne elektroniczne flamastry. Na szczęście obok była typowa biała tablica z flamastrami, z której z ulga skorzystałem.
Wszystkie sale są wyposażone w rzutniki wyświetlające prezentacje z komputera. Niestety, aby zalogować sie do sieci uczelnianej i korzystać z danych zapisanych na swoim dysku sieciowym, należy mieć własne konto i znać login, co niekiedy nowym wykładowcom może sprawić problem. Niemniej, korzystanie z prezentacji komputerowych jest tutaj raczej regułą i tylko staromodni wykładowcy tego nie robią.
Uczelnie są zwykle w pełni skomputeryzowane, studenci mają standardowe adresy email, ich loginy są wydrukowane na legitymacjach studenckich, każdy student ma własną przestrzeń dyskową na uczelnianych serwerach do przechowywania własnych plików, uczelnia posiada kilkadziesiąt lub co najmniej kilkanaście klastrów komputerowych, zwanych tez PC-Pools, gdzie studenci mają możliwość pracy na dokumentach elektronicznych, pracy z programami komputerowymi właściwymi dla ich kierunku studiów (kończąc uczelnię zwykle znają swoje „branżowe” oprogramowanie) oraz pracy z elektronicznymi bazami tekstów naukowych typu Web of Science.
Reasumując, ciekawe jak polskie uczelnie odnajdują się z zarządzaniem powierzchnią wykładową? Jak sobie radzą z umożliwianiem studentom pracy na komputerach, jak sobie radzą w epoce elektronicznej obróbki informacji? Moje własne obserwacje wydają się potwierdzać fakt iż większość uczelni wciąż tkwi w zeszłej erze, a opuszczający je absolwenci są często wręcz nieprzydatni do jakiejkolwiek pracy w obecnych warunkach i muszą być doszkalani. Szczególnie, jeśli sami nie posiadają komputera.
Adam Fularz
strony: [1] [2]
|