Gorąca atmosfera lustracyjna udziela się również naukowcom i nauczycielom akademickim. Wiele nazwisk akademickich jest na liście Wildsteina. To podgrzewa atmosferę i skłania do składania wyjaśnień. Sam prezes IPN mówi, że szczególnym trądem były dotknięte uczelnie. Zrozumiałe jest zatem, że na fali lustracyjnej pojawiają się propozycje lustrowania także decydentów akademickich co zakłada projekt prof. Rzeplińskiego. Te założenia częściowo zostały przyjęte w projekcie zmian ustawy lustracyjnej przygotowanym przez Platformę Obywatelską, która za osoby pełniące funkcje publiczne (czyli podlegające lustracji) uważa: rektora, prorektora, dziekana i prodziekana, dyrektora i wicedyrektora instytutu w wyższej szkole publicznej lub niepublicznej a także prezesa, wiceprezesa, sekretarza naukowego Polskiej Akademii Nauk oraz Polskiej Akademii Umiejętności. Bardziej ograniczony charakter ma projekt ustawy PiS w którym wymienia się rektora, prorektora, dziekana w publicznej i niepublicznej szkole wyższej. Widać w tym pewien chaos spowodowany pośpiechem i brakiem dyskusji w środowisku akademickim i politycznym na ten temat. Czemu nie ma w tych projektach szefa Rady Nauki, Państwowej Komisji Akredytacyjnej, Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego ?
Nie czekając na zmiany ustawy na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika powołano komisję dla prześwietlenia środowiska a Solidarnośc UJ postuluje dobrowolną lustrację kandydatów na rektora przed zbliżającymi się wyborami. Na Niezależnym Forum Akademickim prowadzona jest otwarta dyskusja nad koniecznością lustracji także środowiska akademickiego.
Mimo wielu skandali na uczelniach zawód profesora ( są nawet związki zawodowe profesorów !) jest zawodem zaufania publicznego i cieszy się niezmiennie dużym prestiżem w społeczeństwie. Wielu profesorów uważa się nie tylko za autorytety intelektualne, ale i moralne. W mediach jest wielu dyżurnych profesorów, którzy wypowiadają się jako eksperci na różne tematy i mają szeroki zakres oddziaływania. Wśród takich ekspertów medialnych, jak i wśród autorytetów moralnych nie powinno być kapusiów.
W Polsce tytuł profesora 'belwederskiego' nadaje sam prezydent, chociaż nie zawsze magister. Jest to unikat w skali światowej, ale tak ma nadal pozostać bo profesorowie nie mają zaufania do samych siebie i wolą aby o tym kto z nich zostanie profesorem decydował ostatecznie jednak polityk - tak jak to było w PRLu. Taki stan rzeczy w sposób jasny narzuca konieczność lustracji wszystkich profesorów i kandydatów na profesorów chociaż takiego postulatu żadna partia do tej pory nie wysunęła.