Biorąc do ręki tekst Brzezińskiego ciekaw byłem, co tam takiego znajdę, może faktycznie jest to już zupełnie nowa szkoła myślenia. Niestety, to tylko pozory. Oto tekst poświęcony różnym koncepcjom uniwersytetu. Tekst na pierwszy rzut oka bardzo wyważony, w którym pojawiają się tak znane autorytety jak Kazimierz Twardowski czy O. Józef Bocheński, a także przywoływana jest treść Wielkiej Karty Uniwersytetów Europejskich.
Autor zdecydowanie podkreśla, że uniwersytet powinien być instytucją autonomiczną, powtarza też za Wielką Kartą, że ma to być instytucja „moralnie i intelektualnie niezależna od władzy politycznej i ekonomicznej” (J. Brzeziński, Rozważania o uniwersytecie, w: Edukacja wobec zmiany społecznej, Poznań-Toruń 1994, s. 26). Chciałoby się powiedzieć: nic dodać, nic ująć. Cóż za piękny ideał. Państwo, sponsorzy albo studenci płacą, a naukowcy szukają prawdy, wykładają, dyskutują. Oczywiście, zgodnie ze standardami metodologicznymi i etycznymi.
Więc gdzie problem? No właśnie, wszystko przez ten Kościół Katolicki. „Na przykład – wyjaśnia Brzeziński – ostatnio wypowiadał się on [Kościół Katolicki], i to stanowczo, przeciwko kontynuowaniu programu badań prenatalnych, a całkiem niedawno (październik 1993) ostro sformułowanym artykułem zareagował oficjalny dziennik watykański „L’Osservatore Romano” przeciwko podejmowanym przez biologów badaniom nad klonowaniem ludzkich embrionów [...]. Kościół katolicki nie aprobuje też, ze względów doktrynalnych, programu badań nad zapładnianiem in vitro.” Otóż, taka postawa Kościoła budzi oburzenie Jerzego Brzezińskiego, uważa bowiem, że społeczność uczonych sama potrafi „regulować rytm życia naukowego i dydaktycznego na uniwersytecie”. Dlatego, stwierdza stanowczo, ingerencja obcych instytucji, takich jak choćby Kościół, jest zbędna i niepożądana (s. 27).
Brawo, panie profesorze i przewodniczący Sekcji Nauk Humanistycznych. Niech żyje wolność nauki! Tylko czy pan jest świadom, co pan napisał? Czy zdaje sobie pan sprawę, że w takich badaniach naukowiec ma do czynienia z człowiekiem, który nie jest rzeczą, przedmiotem, rośliną, zwierzęciem, zabawką. To jest człowiek-osoba, i warto żeby humanista o tym wiedział. Jeśli humanista o tym nie wie, to nie jest humanistą, ponieważ nie odróżnia ludzi od rzeczy, osób od przedmiotów. A to jest groźne.
Czy można się dziwić, że stan polskiej humanistyki jest tak opłakany, gdy na jej czele stoją tacy luminarze? Ja się nie dziwię, bo znam korzenie ideologiczne, z jakich wyszli. Musi wobec tego u nas powstać zupełnie nowy system generowania kadr, na innym poziomie i o innej kulturze. Potrzebujemy tego od dziś, od zaraz, bo naprawdę marnują się nowe pokolenia polskich humanistów, zdolne i utalentowane.
Piotr Jaroszyński
strony: [1] [2]
|