Istotą problemu uwikłania się środowiska naukowego w formalne i nieformalne zależności od agentów służb bezpieczeństwa oraz od ich mafijnych odgałęzień jest wykorzystywanie tego środowiska do politycznych rozgrywek. Celowo powtarzam tutaj słowa wypowiedziane przez panią Rektor. Obawia się ona jednego: wykorzystania środowiska akademickiego do politycznych rozgrywek. Zamyka oczy na fakt, że jest to praktyka sięgająca pierwszych lat powojennych i stosowana do dnia dzisiejszego. Symptomatyczne jest to, że ma nic przeciwko tej praktyce. Zapędzając się w obronie status quo nie zauważa, że staje się gorącym zwolennikiem dotychczasowej praktyki wykorzystywania swego środowiska do politycznych rozgrywek i zagorzałym przeciwnikiem pozbycia się takiego zniewolenia.
Czego się pani Rektor obawia ? Tego, że działania zmierzające do wykorzenienia dotychczasowej praktyki wykorzystania środowiska naukowego do rozgrywek politycznych mogą być … wykorzystane do politycznych rozgrywek. Tych obaw nie zamierzam podważać. Jasne jest bowiem, że lustracja jest polityczną rozgrywką. Ściślej biorąc, jest politycznym przedsięwzięciem naruszającym dotychczasowe układy polityczne. Podobnie jasne jest, że bez nowych narzędzi prawnych jest ono niemożliwe do przeprowadzenia. Ważne jest nie to, czy się gra czy nie, lecz w co się gra.
Zanim przejdę do oceny treści wspomnianych na wstępie uchwał Senatu Uniwersytetu Warszawskiego warto wspomnieć o wspólnym mianowniku cytowanej wypowiedzi pani Rektor i obydwu uchwał. W żadnym z tych tekstów nie ma ani jednego słowa o konsekwencjach lustracji dla edukacji i nauki. A przecież jest bezdyskusyjne, że kompetencje pani Rektor oraz Senatu szacownej uczelni stołecznej zamykają się w granicach troski o rozwój edukacji i nauki. Czym innym jest troska – nawet autentyczna, a co dopiero mówić o fałszywej – o środowisko akademickie, a czym innym troska o rozwój edukacji i nauki. Nie odmawiam Pani Rektor przywileju troszczenia się o środowisko akademickie, a także reprezentowania jego interesów. Ale nabiera to sensu dopiero po skonfrontowaniu dbałości o interesy środowiska z dbałością o interes nadrzędny: o rozwój edukacji i nauki. Uwikłanie środowiska akademickiego w sieć agenturalno-mafijną jest zjawiskiem patologicznym. Wówczas niestety także interesy tego środowiska podlegają patologii. Zaś ofiarą jest nauka i edukacja.
Jestem przekonany, że władze Uniwersytetu Warszawskiego (Rektor i Senat) na moje zarzuty o głębokiej patologii władz uczelni i części środowiska naukowego nie zareaguje. O tej patologii wiedzą równie dobrze, a może nawet lepiej niż ja. Może nawet martwią się, że swoimi nieprzemyślanymi uchwałami wywołują wilka z lasu.
Wspomniałem przed chwilą, że czym innym jest troska o interesy środowiska akademickiego, a czym innym troska o rozwój edukacji i nauki. Podobnie, czym innym jest troska o demokratyczne państwo prawa (będąca głównym motywem pierwszej ze wspomnianych na wstępie uchwał Senatu UW), a czym innym troska rozwój nauki i edukacji. Jeśli jedno szłoby w parze z drugim, byłoby normalnie i przyzwoicie. Niestety tak nie jest.