Moją pracę licencjacką pisałam przez 3 semestry, czyli przez 1,5 roku. Zastanawiające jest to, że promotor nie uwzględnił w mojej pracy części metodologicznej oraz to, że na seminarium licencjackim podczas redagowania pracy takie kwestie nie zostały podjęte, nie „wyszły”. Konspekt mojej pracy licencjackiej został zaakceptowany przez promotora mojej pracy ks S. C. (został podpisany) i został zatwierdzony przez Radę Wydziału Pedagogicznego, której Przewodniczącym był dziekan A. H.; poszczególne rozdziały pracy uzyskiwały akceptację promotora ks. S. C.; cała moja praca licencjacka została zaakceptowana przez promotora (na podaniu do dziekana w sprawie wyznaczenia recenzenta widnieje podpis promotora ks. S. C.), a ja na obronie pracy licencjackiej, której Przewodniczącym był dziekan A. H., dowiedziałam się, że praca nie jest poprawnie zredagowana i o mało co nie obroniłam się z winy pracowników uczelni IGNATIANUM. W dodatku promotor mojej pracy okazał się niekompetentny, bo nie uwzględnił w pracy części metodologicznej; został mi wyznaczony recenzent, który był niekompetentny z dziedziny tematyki mojej pracy; odpowiadałam na pytanie dotyczące treści tezy z materiału nieprzerobionego na studiach przez pracowników uczelni; recenzent pytał mnie tylko z kwestii metodologicznych nieuwzględnionych w pracy z winy promotora mojej pracy; zostałam oceniona na obronie, a konsekwencje „tego wszystkiego” tylko ja poniosłam. Co więcej – zastanawiające są postępowanie Członków Komisji Egzaminacyjnej i atmosfera towarzysząca obronie. Recenzent oskarżał mnie, Przewodniczący Komisji złościł się na mnie, Promotor milczał ze spuszczoną głową zamiast „ratować mi skórę” przyznając się do swojego błędu. Na obronie pracy licencjackiej musiałam znosić złośliwe zachowanie Przewodniczącego Komisji dziekana A. H. i wysłuchiwać jego „komentarzy” typu: w pracy doktorskiej będzie sobie pani pisać co chce, a nie w pracy licencjackiej; że mogłam się nauczyć…itp. [Tak się składa, że uczyłam się pisania pracy licencjackiej od niekompetentnego promotora, więc dobrze jej nie napisałam.] Osoby należące do Komisji Egzaminacyjnej nie wzięły pod uwagę tego, jakie konsekwencje ich postępowania będę dla mnie, kiedy przeprowadzały egzamin licencjacki , kiedy Recenzent „brukał” moją pracę licencjacką, kiedy Przewodniczący Komisji „brukał” mnie, kiedy Promotor milcząc pozwalał na zbrukanie i mojej pracy licencjackiej i mnie. Zamiast cieszyć się po obronie, tak jak inni obronieni studenci, opuściłam uczelnie zapłakana. W takim stanie mogło mi się coś stać na ulicy – np. samochód mógł mnie przejechać. Byłam na obronie pracy licencjackiej, której Przewodniczącym był dziekan ksiądz A. H. Po obronie wybiegłam z uczelni zapłakana, a potem przez kilka godzin bolały mnie głowa i brzuch i wymiotowałam.
strony: [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10] [11] [12]
|