3.Pojawiają się egzaminy. Bywa, że kosztem dużego wysiłku przygotuje się do nich dobrze, a i tak obleje. Obleje, bo wszystkiego w sposób bierny („zakuć”) się nie da, a zajęć w jakimś sensie „praktycznych”, pozwalających zobaczyć poznane pojęcia „w akcji” jest za mało. Jeśli zawiodą go nerwy, będzie przemęczony czy źle oszacował co jest ważne to obleje. Być może nie miałby pretensji do wykładowcy, gdyby ten mógł mu poświęcić na egzaminie np. pół godziny i pokazać mu gdzie popełniał błędy. Ale wtedy na egzamin mógłby czekać kilkanaście dni. Z punktu widzenia studenta przyczyny takiego stanu rzeczy nie są istotne. On został po prostu bardzo formalnie potraktowany i na tym stracił. Bywa i tak, że jego kolega miał mniej wiadomości, ale więcej szczęścia. Jeśli zdarza się to rzadko, to nic się nie dzieje; jeśli jednak często, to nabiera poczucia krzywdy lub zaczyna kombinować zamiast studiować. O wyścigu szczurów nie wspomnę
4.W dużej grupie, w sytuacji wymuszonej stałym ocenianiem konkurencji, trudno jest niekiedy o coś zapytać. Nigdy do końca nie wiadomo czy pytanie nie zostanie uznane za trywialne, a pytający za nieuka i nie skompromituje się przed grupa i wykładowcą, który mógłby to zapamiętać. Nie chodzi tu o stan faktyczny, ale o odczucia. Lepiej grać mądralę niż przyznać się do niewiedzy. Mam nieprzyjemne wrażenie, że wiele problemów w stosunkach student - wykładowca wynika właśnie z nawarstwiania się takich sytuacji.
5.Obecny w społeczeństwie wysoki autorytet pracownika uczeni wzmacnia te odczucia. Z drugiej strony powoduje, iż od wykładowcy oczekuje student jakiejś ogromnej wiedzy, kompetencji w swojej dziedzinie na światowym poziomie i poziomu etycznego pomiędzy Sokratesem, a obrońcami Westerplatte. W takiej sytuacji o rozczarowanie nietrudno, bo wykładowca jest również tylko człowiekiem. W wielu dziedzinach lokalnie student ma często większe kompetencje, a wspomniany autorytet nie pozwala zauważyć, że wiedza „globalna” ma wartości trwalsze niż wiedza o konkretnym rozwiązaniu. To jest zresztą również kwestia wieku i bardzo indywidualnych cech osobowości. O rozczarowaniach powstających w wyniku postawienia wykładowcy na piedestale cnót wszelakich również w życiu prywatnym nie wypada tu nawet wspominać. Skutki tej utraty autorytetu bywają niestety dla studenta fatalne, bo w naszym kręgu kulturowym autorytet jest jednym z ważniejszych atrybutów nauczyciela. To stereotyp, ale funkcjonuje na tyle mocno, że najlepszy nawet fachowiec nie cieszący się autorytetem postrzegany jest przez studenta czy ucznia jako taki, którego wypowiedzi mają mniejszą wartość.
6.Jeśli nasz student studiuje w trybie stacjonarnym, to najczęściej uważa się (niekiedy słusznie) za znacznie lepszego niż jego zaoczny kolega. W końcu to on zdał egzamin, a tamten nie (O dobrze ustawionych rodzicach nie wspominamy, bo jest to margines). Zaoczny uważa, że to on tego dziennego utrzymuje i jeszcze jest pokrzywdzony, bo wszyscy traktują go gorzej. Jeśli „spadł” na zaoczne ze studiów dziennych, to odbiera to jako porażkę.
strony: [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9]
|