W znakomitej pracy Galara (Galar R., Gospodarka oparta na wiedzy i innowacje przełomowe, w: P. Fuglewicz, J. Grabary (ed) Informatyka w Gospodarce Wiedzy, WNT, Warszawa-Mrągowo, 2001) znaleźć można znacznie lepsze wyartykułowanie innych bolączek „fabrycznego” modelu edukacji.„Edukacja prowadzona w dominującym dziś trybie dydaktycznym pozwala jedynie na przyswojenie wiedzy dobrze wyartykułowanej typu know-what i w pewnym zakresie, obejmującym formalizmy raczej niż zrozumienie istoty rzeczy, know‑why. Wiedzę taką można łatwo kontrolować i jest ona uniwersalnie transferowalna. Jak już wspomniano, wiedza typu know-how jest z natury nieprzekazywalna w trybie dydaktycznym, można ją przyswoić jedynie w trybie terminowania, w układzie uczeń – mistrz. W ostatnich dekadach udało się ten tryb przekazu praktycznie wyeliminować ze szkół i uniwersytetów, zakładając ambitnie, że całą potrzebną wiedzę da się wyrazić w sposób ścisły i jednoznaczny [np. w postaci wykładu. przyp. mój]. Dziś zdajemy sobie już sprawę, że skodyfikowanie w przewidywalnej przyszłości całej, a nawet tylko większości wiedzy niewyrażalnej jest zapewne niemożliwe w praktyce, a może nawet w teorii. Wiąże się z tym również: upadek wcześniejszego optymizmu, że może powstać wiedza ścisła dotycząca nauczania. W rezultacie pragmatycznie motywowanej reformy doprowadzono do efektów sprzecznych z założonymi. Stwierdza się powszechnie, że edukacja nie przygotowuje odpowiednio do wymagań późniejszej pracy w kwestiach rozwiązywania problemów, podejmowania decyzji i pracy grupowej. Podkreśla się, że środowisko uniwersyteckie nie należy do takich, w którym studenci łatwo przyswajaliby sobie cechy elastyczności i kreatywności, które umożliwiłyby im adaptację i odnoszenie sukcesów w sytuacjach niedookreślonych, wieloznacznych i otwartych, które napotkają w pracy. Oto smutne skutki przyjmowania zbyt uproszczonego, mechanicystycznego obrazu świata. Istotą uczenia nie jest przecież wpychanie klusek wiedzy w umysły młodych osobników, ale zanurzenie ich w środowisku, w którym działają bodźce właściwie stymulujące ich wrodzone reakcje adaptacyjne. Wskutek skostnienia charakterystycznego dla minionych czasów, polski system edukacyjny nie nadążał za reformatorskimi tendencjami do proceduralizacji i obiektywizacji kształcenia. Przy podejmowanych dziś próbach nadrabiania zaległości nie powinno się ignorować konkluzji, które Zachód zdążył wyciągnąć z przeprowadzonych eksperymentów: szczególnie niestosowny jest fabryczny model szkolenia, który w sposób sztywny „przetwarza” studentów w kategoriach standaryzowanych wejść i wyjść.”
Do uczelni przenoszona jest zła atmosfera szkoły średniej. „Odziedziczone” z relacji uczeń-nauczyciel konflikty na linii student-nauczyciel akademicki przybierają coraz to ostrzejsze formy. Być może mocno przerysowuję, może nie tyle psują się te stosunki, co zwiększa informacja o nich, ale wielu moich znajomych ma odczucia podobne. Wygląda zresztą na to, że studenci też nie widzą w nas aniołków, bo niedawno czytałem bardzo krytyczny raport parlamentu studenckiego w tej sprawie.
Uczelnia ze swoją sztywną strukturą nie ma też, gdyby nawet chciała, szans na szybkie reagowanie na zmieniające się wymagania rynku pracy. Gdyby się nawet „sprężyła” i chciała coś zrobić, to i tak się nie uda, bo obowiązują ją sztywne „minima programowe” i „sylwetka absolwenta”.
strony: [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9]
|