Egzamin generuje „naturalny” w jakimś sensie konflikt między studentem a wykładowcą. Jedyne co, zdany egzamin potwierdza to „zgodność” umiejętności studenta z wymaganiami konkretnego wykładowcy. Możemy dużo mówić o obiektywizacji ocen, ale fakt, iż wystawia je konkretny człowiek powoduje, że obiektywizm ten będzie zawsze zrelatywizowany do subiektywnej interpretacji zarówno programu nauczania jak i oceny przez egzaminatora. Nie zawsze jest to źle; jeśli wykładowca jest człowiekiem wyznaczającym, a przynajmniej wpływającym na rozwój nauki, to fakt bycia uczniem takiego właśnie człowieka nobilituje bardziej niż obiektywny egzamin u przeciętniaka. W tym jednak przypadku kaganiec „minimów”. raczej przeszkadza niż pomaga w edukacji. Nie wiem jak Państwo, ale ja bardzo często mam wątpliwości czy stawiając „gola” nie krzywdzę studenta. Realnie rzecz biorąc mam kilka(naście) minut na ocenę tego co, najczęściej chaotycznie, napisał na kartce papieru. Mam na tej podstawie ocenić czego nauczył się za semestr lub dwa. Student też wielkich szans na pokazanie swoich możliwości nie ma, bo został zmuszony przeze mnie do uczynienia tego w nienormalnych warunkach stresu i odcięcia go od źródeł wiedzy. Jak będzie miał potem, jako absolwent, jakiś problem w pracy, to pójdzie do biblioteki, poszuka w Internecie albo z kimś pogada. Odcinając go do tej możliwości pozbawiam go motywacji do nauczenia się korzystania z książki. Gdybym mógł spokojnie pogadać z nim np. przy kawie, to mogłoby się okazać, że ocena byłaby inna, bo mógłbym np. zauważyć, że widząc jakieś sprawy inaczej niż ja niekoniecznie popełnia on błędy. Rozmowa o błędach w pracy pisemnej ma zupełnie inny charakter i nie pozwala studentowi przekonać mnie, że zasługuje on na pozytywną ocenę. Licząc sensowną rozmowę na 20 minut, 100 osób na roku i dwa i egzaminy w sesji daje to 4 tys. minut tj. ca 67 godzin. Gdybym chciał rozmawiać przez 8 godzin dziennie byłoby to ponad 8 dni, a gdybym chciał jeszcze w tych ośmiu godzinach coś zjeść, choćby chwilę się przejść aby zaczerpnąć świeżego powietrza (BHP), byłoby to z 10 dni. To są realia chyba nawet bardzo oględnie liczone. Masowość kształcenia nie daje żadnej ze stron szans na uniknięcie sytuacji niejasnych i wymuszając ocenę generuje mniejsze lub większe konflikty miedzy poczuciem studenta, że został źle oceniony a chęcią wykładowcy by zakończyć egzamin w rozsądnym terminie. Egzamin dla grupy 100 czy więcej studentów ma chyba rolę bardziej „motywacyjną” niż sprawdzającą; można na nich wymusić nauczenie się czegoś, ale niesposób w rozsądnym czasie sprawdzić efektów. To tylko kilka problemów dotyczących głównie studentów pierwszych lat studiów. Na starszych latach dochodzą jeszcze kłopoty z załatwieniem sensowniej praktyki i „dostępnością”’ promotora pracy dyplomowej.
strony: [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9]
|