Mamy więc (można o tym poczytać w artykułach w NFA):
- uchwalanie lub obronę praw przynoszącym decydentom maksymalną korzyść i zapewniającą im jednostronność oddziaływania.
- mamienie studentów i zwykłych pracowników apelami moralnymi i rankingami. Apele mają odgonić od decydentów podejrzenia, a rankingi zwabić i polepszać parametry, dające korzyści, ale nie świadczące o odczuwanej przez zwykłego człowieka istocie – czyli jakości nauki i edukacji.
- pozamerytoryczne rozprawianie się z konkurencją (czyli nie konkurując, ale szukając sensacji, węsząc orientację polityczną, religijną, a może nawet seksualną).
Mała dygresja: wskutek pewnej niedyskrecji dowiedziałem się, że na moim wydziale na UW większość wykładowców interesowała się bardzo prywatnym życiem studentów (dużo za bardzo). Po prostu huczało od plotek. Szkoda tylko, że zajmowano się wszystkim, z wyjątkiem tego, co robić należało. A należało usiąść na czterech literach i uczciwie przygotować wykłady, a studentów zostawić w spokoju.
To, że osoba starsza, która zna już wiele socjopolitycznych chwytów wykorzystuje je przeciwko młodym (jako chorobliwie postrzeganej konkurencji), zamiast uczyć ich, ochraniać i pozwalać im się dalej rozwijać, świadczy o degeneracji. W najlepszym przypadku urojony konkurent słyszał apel o pokorę. A czy wobec takich zjawisk można i trzeba być pokornym?
Narybek establishmentu
Można mówić o pokorze wobec przyrody i jej praw; wobec wiedzy. Także o pokorze wobec wiary, jeśli widać, że czyni ona innego człowieka dobrym i jest mu ona autentycznie potrzebna. A także wobec uczciwie pracujących i myślących ludzi. Istnieje jednak drugi typ pokory i to nie jest mój typ. Jest to pokora wobec nieuczciwego karierowicza, wątpliwego moralnie praktyka socjologicznego, ale znajdującego się wyżej ode mnie. Pokora ta ma związek z nadzieją, że dzięki niej też będzie się wyżej i odniesie się osobistą korzyść.
Pamiętam, że kiedy studiowałem na UW, to istniał tam już wydział, którego studenci traktowani byli przez establishment jak nadludzie względem pozostałych studentów. Byli oni niesłychanie pokorni wobec "góry" i realizowali grzecznie wszystko, co im mówiono. Bez dyskusji, bez sprzeciwu. Cechowała ich jednak duża zarozumiałość, pewność siebie i pycha wobec kolegów. Miało się wrażenie, że wszystkie rozumy już pozjadali, choć nawet superkujon może wkuć tak niewiele…Przecież im więcej się wie, tym większe ma się rozeznanie w ogromie wiedzy i tym bardziej jest się pokornym. Ale tu pokory nie było. Obserwowałem z dużym przerażeniem hodowlę następców establishmentu naukowego na UW, choć wróżyłem im sukces. Powstaną kolejni, zarozumiali wąscy eksperci, którzy jednak w głębi duszy będą czuć się niepewni wobec tych pokorniejszych wobec ogromu wiedzy. I na pewno znów będzie słychać apel o pokorę…
Maciej Panczykowski
Katowice, 2005.04.18
strony: [1] [2]
|